Choinka Ewy Jaworskiej, projektantki wnętrz, ubrana jest we wspomnienia. Co zawieszka, to inna opowieść.

O, weźmy choćby tę pudrowo różową szklaną bombkę w srebrne gwiazdki. Ewka ma wciąż przed oczami trzy takie wiszące na choince w jej rodzinnym domu. Pamięta, jak będąc małą dziewczynką, brała druty (takie do robienia swetrów) i uderzała nimi delikatnie w bombki, żeby grały. Albo bombkę, na której wymalowano taką oto scenkę: dzieci grzecznie siedzą wokół choinki i czekają, aż Święty Mikołaj wejdzie przez komin z worem pełnym prezentów. Kupiła ją dwadzieścia lat temu w Berlinie, gdzie wyjechała razem z rodziną.

– W przedświąteczny poranek razem z moją sześcioletnią córeczką Igą stanęłam przed wystawą znanego domu towarowego Kaufhaus des Westens (KaDeWe). Wokół nas kłębił się tłum dzieciaków przyklejających nosy do szyby. Oj, było na co popatrzeć: tańczące misie polarne i brzuchate mikołaje w złotych okularach i z zaczerwienionymi od mrozu policzkami, jadący na saniach. Do tego choinki kapiące ozdobami. A wszystko jakby żywcem przeniesione z XIX wieku. Wtedy kupiłam Idze przecudnego misia w świątecznym kubraczku.

Z tamtych czasów pochodzi też pozytywka z karuzelą. Była okropnie droga, ale Ewka nie mogła od niej oczu oderwać. Kiedy tak się jej przyglądała, zauważyła, że zabawka jest trochę przekrzywiona, a dwa koniki umocowane są na pogiętych drucikach. Sprzedawca zgodził się ją przecenić i tak trafiła do kolekcji Ewki.

Szmaciana laleczka mikołaja z porcelanową buzią? – Tę z kolei przywiozłam ze Stanów – wyjaśnia Ewa. A było tak. Po powrocie do Polski została stylistką mody w magazynie „Świat Kobiety”. Sesje zdjęciowe na lato trzeba było szykować już zimą, więc z całą ekipą wyjeżdżała w grudniu do Miami, bo tam o tej porze roku są upały. Zdjęcia powstawały w dzielnicy zwanej Art Déco w pastelowych rezydencjach okolonych różowymi ścieżkami. Musieli tylko skrzętnie omijać plastikowe mikołaje i bożonarodzeniowe gwiazdki ustawione w ogrodach pośród palm i kaktusów. – Ameryka to kraj shoppingu – mówi Ewka. – Po pracy ciągle biegałam na zakupy. Do Polski za każdym razem wracałam z walizką wypełnioną po brzegi świątecznymi dekoracjami.

Teraz można już u nas znaleźć ciekawe bombki. Co roku musi sobie kupić kilka nowych do kolekcji. Wiesza je obok tych pamiątkowych. Jej córka dorzuca jeszcze swoją ulubioną, którą dostała kiedyś od nieżyjącej już przyjaciółki (szklany złoty półksiężyc z ludzką twarzą). – To smutne wspomnienie, ale dobre – zamyśla się Ewa. W te święta wyjeżdża do rodzinnego Witkowa pod Poznaniem. Dlatego wcześniej udekorowała mieszkanie, by nacieszyć nim oczy. Rodzicom zawiezie tradycyjny makowiec z pobliskiej cukierni „Irenka”. – Makowce można tu kupować przez okrągły rok, ale my konsekwentnie ich sobie odmawiamy. Najlepiej smakują przecież w święta.

Tekst i stylizacja: Kasia Mitkiewicz
Fotografie: Michał Przeździk
Za pomoc w sesji dziękujemy sklepom: Belbazaar, Almi Décor, Willow House, Vox i Nap

reklama