kolorowe kilimy tartaruga

Polscy projektanci: kolorowe kilimy artystek ze studia Tartaruga

Artyści

Właścicielki Tartaruga Studio łączą pasję, pracę i relaks. Dlatego ich kolorowe kilimy są pełne lekkości, osobistych wątków i humoru.

reklama
tkaniny na ścianę
Kilim „Raag”, 2020 r.

Macie studio w Łodzi, stolicy włókiennictwa. To przypadek?

Studiowałyśmy projektowanie tkanin na Politechnice Łódzkiej, to jedyny taki wydział w kraju. Tam się poznałyśmy i poprosiłyśmy wykładowców, by nauczyli nas robić kilimy. W programie ich nie było – studentów przygotowuje się do pracy dla przemysłu. Obie zrobiłyśmy dyplom z tkania. A potem otworzyłyśmy nasz biznes.

Czemu właśnie rzemiosło?

Lubimy pracę z materiałem, bo mamy kontrolę nad każdym etapem produkcji. To daje niezależność. Poza tym przemysł produkuje ogromne ilości tkanin, często słabej jakości, a to bardzo szkodliwe dla środowiska. Nie chciałyśmy być tego częścią, wolimy codziennie wychodzić z pracy z czystym sumieniem.

Na świecie widać powrót do tradycyjnych metod wytwarzania różnych rzeczy: ceramiki, tkanin, wyrobów skórzanych.

Ten trend przywędrował też do Polski. Ludzie chcą kupować przedmioty, o których wiedzą, skąd pochodzą, kto i gdzie je zrobił. Bo razem z nimi dostają całą historię. Widać odcisk dłoni rzemieślnika, nie są perfekcyjne, maszynowo powielone w tysiącach egzemplarzy, ale jedyne w swoim rodzaju.

> Przeczytaj także: Tkane obrazy Agnieszki Owsiany <

Dbacie o to, by tworzyć w sposób zrównoważony. Co to znaczy?

Używamy wełny z recyklingu – odpadów z fabryk dywanów, które zostają po produkcji danej partii i jest ich za mało, by zrobić kolejną. Dla fabryk to śmieć, dla nas cenny surowiec. Wiedząc, jakie mają kolory, dopiero projektujemy wzory. Czasem kupujemy też wełnę z centrum pasterskiego w Koniakowie, gdzie pozyskuje się ją w sposób bardzo tradycyjny. I same ją farbujemy tym, co znajdziemy na łące czy w kuchni: liśćmi brzozy na zielonkawo, nawłocią i wrotyczem na żółcienie i zieleń, pestkami i skórkami awokado na…różowo, aronią i czarnym bzem na fiolet i niebieski.

Robicie kilimy, makramy, makatki...

Te pierwsze są dwustronne, o zbitej strukturze, mogą wisieć na ścianie, ale też pełnić funkcję dywanu, bo są wytrzymałe. Makatkami nazywamy tkaniny tylko na ścianę – jednostronne czy z frędzlami. Makrama zaś wiązana jest ze sznurków, nie tkana.

Tkacie same?

Tak, bo praca przy krosnach to najprzyjemniejszy moment. Monotonny, więc umysł odpoczywa, jak w czasie medytacji. Gdy opanuje się rzemiosło, działa się automatycznie i można się zrelaksować. Często omawiamy w trakcie nowe pomysły, słuchamy muzyki, audiobooków albo po prostu jesteśmy ze sobą.

kilimy dywany i tkaniny na ścianę
Kilim „Vase”, 2019 r.

A skąd bierzecie pomysły na wzory?

Z tego, co blisko nas. Przyglądamy się słodkim drobiazgom, które zbieramy – Wiktoria dziwne filiżanki, ja małe dzbanuszki czy figurki. Czasem architekturze, zwłaszcza modernistycznej. Potem to upraszczamy aż do abstrakcji. Mamy też serię inspirowaną krajobrazami, górami, słońcem. Bardzo ważny jest dla nas kolor, nasze kilimy są trochę szalone i przez to współczesne.

Zrobiłyście tkaną „Dziewczynę z perłą” Vermeera – od uczniów dla nauczyciela. Pamiętacie inne wyjątkowe zlecenia?

Często nie chodzi o wzór, ale o okazję. Pamiętam kilim na ślubny prezent od rodziców dla dzieci. A raz mama zamówiła dla synka wielki dywan z klockami Lego, bo on je kochał. Uwielbiamy, gdy klienci dzielą się z nami takimi historiami. Co ciekawe, przychodzą do nas zwykli ludzie, nie żadni bogacze, a czasem ktoś mówi, że parę miesięcy odkładał na naszą tkaninę. To miłe.

Z Wiktorią Podolec i Jadzią Lenart rozmawiała Agnieszka Wójcińska

Kontakt do artystek: tartarugastudio.pl

> Przeczytaj także: Tkackie historie Alicji Tyburskiej <

ZDJĘCIA: KAROLINA GRABOWSKA/KABOOMPICS, MATERIAŁY PRASOWE TARTARUGI