krajobrazy Ilony Herc

Dziecięcy zachwyt pozwala nam spojrzeć na świat w wyjątkowy sposób – opowiada o swoich krajobrazach Ilona Herc

Artyści

Ilona Herc od lat maluje swoją córkę Werę. Stawia ją w bliżej nieokreślonej przestrzeni, by pokazać ciszę i zachwyt nad światem.

Z Iloną Herc rozmawiała Agnieszka Wójcińska

Na twoich obrazach ważny jest horyzont, to on przyciąga wzrok i myśli.

To ciekawe, co mówisz, zazwyczaj ludzie zwracają jednak uwagę na dziewczynkę. Niektórzy nawet mówią, że bez niej to nie byłyby moje prace. Kiedyś malowałam abstrakcje. Potem wyszłam od znaku – właśnie postaci, a doszłam do horyzontu, który bez mojej bohaterki nie istnieje. Ona jest punktem odniesienia, pozwala nam więcej zobaczyć. Horyzont ma też znaczenie symboliczne – patrzymy w dal, czyli w przyszłość, możemy szukać, co jest za nim, do czego dążymy. Czasem delikatnie zaznaczam coś na jego linii i zapraszam widza, żeby użył wyobraźni. A dlatego, że jest płaski, mamy wrażenie spokoju.
 

malarstwo Ilony Herc
„Króliczek z cyklu Miejsce Wery”

Ale czy tylko o spokój tu chodzi?

Nie, postawienie mojej dziewczynki w przestrzeni to też metafora samotności. Z jednej strony to nie jest optymistyczne, bo boimy się samotności. Z drugiej jednak chodzi o zostawienie sobie miejsca, w którym możemy się wyciszyć. Jest w tym także zachwyt światem, bo kiedy mały człowiek widzi pierwszy raz wielką przestrzeń i wodę, potrafi zaniemówić albo biegnie tam.

Dziewczynka to twoja córka Weronika.

Pojawiła się na obrazach, gdy miała 5 lat. Pojechałyśmy wtedy nad Bałtyk, w okolice Międzywodzia. Potem były podróże do Grecji i Chorwacji. Dokumentowałam ją, jak stoi na brzegu, czemuś się przygląda. Wciąż to robię, ale Wera dziś jest już studentką. Niektórzy mówią, że teraz na moich obrazach powinna się pojawić dorosła kobieta. Jednak to dziecięcy zachwyt pozwala nam spojrzeć na świat w wyjątkowy sposób. Zresztą dziewczynka to tylko punkt wyjścia, nieustająco poszukuję dla niej formy, kolorów i kontekstu – przedstawiam ją w różnych miejscach, dodaję do towarzystwa charta, kota albo wymyśloną siostrę, bo Wera jest jedynaczką. Wtedy obraz staje się opowieścią o potrzebie relacji z drugą osobą, o posiadaniu przyjaciela.

krajobrazy Ilony Herc
„Moje wyspy”
obrazy Ilony Herc
„Lampiony”
malarstwo Ilony Herc
„Spotkanie”


Robisz zdjęcia i to z nich powstają obrazy…

Moje prace nigdy nie oddają zdjęcia jeden do jednego. Wykorzystuję z fotografii pojedynczy motyw, przekształcam i projektuję resztę na płótnie, tworząc kompozycje. Uważam, że obraz maluje się nie tylko stojąc przed sztalugą, ale powstaje także, gdy się rozglądam wokoło albo robię inne rzeczy. Teresa Pągowska powiedziała kiedyś, że dłużej myśli, a krótko maluje – takie podejście jest mi bliskie.



Poznaj również inne polskie artystki i projektantki. Zobacz: 

Malarstwo Haliny Tymusz to nostalgiczne spotkanie z tajemnicą

Morze spokoju – w pejzażach Marty Bileckiej najważniejsza jest przyroda

 

krajobrazy Ilony Herc
„Wspomnienie lata”


Twoje prace są wyczyszczone z detali. Dlaczego?

Dążę do syntezy, czyli odejścia od szczegółu do ogółu. Może dlatego, że kiedyś rzeźbiłam, a w rzeźbie odejmuje się, a nie dodaje. A może to wpływ malarzy, których cenię – Marka Rothki i abstrakcyjnych figur Teresy Pągowskiej osadzonych w prostej przestrzeni. Uważam, że dzięki syntezie łatwiej zwrócić uwagę na przekaz, nic nas od niego nie odciąga. Poza tym synteza wnosi odrobinę surrealizmu i symbolizmu – przestrzeń na obrazie nie przynależy do konkretnego miejsca, można nadać jej własne znaczenie. To też odpowiedź na buddyjską potrzebę pustki – stanu, w którym możemy oczyścić umysł. Noszę ją w sobie, kiedyś nawet trochę medytowałam. Myślę, że wiele osób też ją czuje.
 

Kontakt do artystki: ilonaherc@gmail.com
Instagram: @ilonaherc

Na zdjęciu głównym obraz „Drugi brzeg”
Zdjęcia: Elżbieta Oracz © Rzeczy Piękne