madonna pod jodłami lucasa cranacha starszego

Arcydzieła w Polsce: „Madonna pod jodłami” Lucasa Cranacha Starszego – jeden z najpiękniejszych renesansowych obrazów jest w zbiorach Muzeum Archidiecezjalnego we Wrocławiu

Artyści

„Madonna pod jodłami” to dzieło Lucasa Cranacha Starszego z około 1510 roku. Do końca XIX wieku obraz wisiał w katedrze wrocławskiej, później przeniesiono go do skarbca. Pod koniec II wojny światowej został wywieziony do Niemiec, gdzie stworzono jego kopię i to ją, nie oryginał, zwrócono diecezji wrocławskiej. Fałszerstwo ostatecznie ujawniono i udowodniono w 1968 roku. Oryginał Madonny wrócił do Polski dopiero w roku 2012.

Madonna pod jodłami Lucas Cranach Starszy


Z Piotrem Oszczanowskim, dyrektorem Muzeum Narodowego we Wrocławiu rozmawiał Stanisław Gieżyński

Co jest ważniejsze na obrazie Cranacha – Madonna czy jodły?

(śmiech) Myślę, że oba elementy są równie ważne i współbrzmią ze sobą. Uroda Madonny na długo zapada w pamięć, a jej otoczenie – bogactwo natury i jej specyfika – nadają dziełu wyrazistości. Cranach to artysta pogranicza, schyłku gotyku i renesansu, i tu mamy do czynienia ze sztandarowym renesansowym dziełem, któremu trudno znaleźć konkurencję. Na dodatek jest pewność, że obraz jest dziełem malarza, a nie jego bardzo płodnego warsztatu, który założył później.

Jak trafił do Wrocławia?

Zamówił go przez swego sekretarza Jan V Thurzo, biskup wrocławski. Był wybitnym mecenasem wczesnego renesansu, sprowadził m.in. „Adama i Ewę” Dürera – dzieło, które dziś wisi w Prado. Thurzo wyrażał nowego ducha epoki, dzięki niemu powiew innej sztuki, obecnej już we Włoszech, zawitał do Wrocławia. Sam Cranach stał się szalenie popularny. Wielu kolekcjonerów, w tym cesarz Rudolf II, jeszcze 50 lat po śmierci malarza szukało po Europie jego prac.

Przeczytaj też: „Sąd Ostateczny” to wybitne dzieło Hansa Memlinga. W jaki sposób obraz trafił do Gdańska?
 


Czemu akurat wśród przyrody umieścił malarz Madonnę?

Przyroda jest emanacją Boga, jej doskonałość to boski element. Sama puszcza to miejsce pokuty i wizji, czyli akcent dewocyjny. Ale też jest to rzecz o rodzimości, natura oddaje w tym przypadku renesansową ambicję, by ukazać rzeczywiste postaci i kształty. To wszystko istnieje: rodzaje drzew, ukształtowanie terenu. Taki zabieg zwiększa wiarygodność przekazu, bo Maria staje się „nasza”. Jest także wymiar dramatyczny: subtelność relacji matki z dzieckiem umyka ludziom, których możemy ujrzeć w tle. Życie dla nich toczy się dalej, nie widzą rozgrywającego się dramatu.

Z jakim więc dramatem mamy tu do czynienia?

Widzimy cud miłości macierzyńskiej, ale też powitanie i pożegnanie w jednym. Bo Madonna wie, jaki los spotka Jezusa i to widać w jej spojrzeniu. Cały sztafaż mówi także o tym – winogrona symbolizują eucharystię, czyli ofiarę, welon przywodzi na myśl perizonium – opaskę biodrową ukrzyżowanego Chrystusa. Obraz jest niezwykle przemyślany. Silnie skadrowany, intymny, bliski odbiorcy – to stanowi o jego niezwykłości. Widać, że stworzono go do prywatnej adoracji, miał wisieć w niewielkim pomieszczeniu, kaplicy.

Do prywatnej adoracji miał też służyć po wojnie, gdy zwrócono go do Wrocławia. Tyle że wrócił falsyfikat.

Rzeczywiście, do Madonny dołączona była prośba o trzymanie obrazu w dyskrecji. I tak też się stało – wisiał w prywatnych pomieszczeniach księdza Karola Milika. Teraz wiemy, że była to próba utrzymania fałszerstwa w tajemnicy. Sprawa wyszła na jaw przez przypadek – francuskie wydawnictwo chciało opublikować zdjęcia Madonny, a ostatnie robiono jej jeszcze przed wojną. Trzeba było zrobić nowe. Ksiądz zaniósł dzieło do konserwator sztuki Danieli Stankiewicz. Od razu nabrała podejrzeń, że ma do czynienia z kiepską kopią: namalowaną na desce z jodły, nie z lipy, innym materiałem malarskim i techniką.

Ostatecznie ta historia skończyła się happy endem.

W 2022 roku minęła dziesiąta rocznica od powrotu obrazu do Muzeum Archidiecezjalnego we Wrocławiu. To jeden z najcenniejszych obrazów w Polsce, na pewno najważniejszy z odzyskanych, nim powróci do nas „Portret młodzieńca” Rafaela. Muzeum szykuje dla Cranacha specjalną przestrzeń wystawienniczą, a na razie Madonna peregrynuje po kraju.

Jak już gdzieś trafimy na „Madonnę pod jodłami”, to na co zwrócić uwagę, oglądając obraz?

Mówiliśmy o wielu szczegółach, ale dla mnie najważniejsze są oczy Marii. Warto zatrzymać się, wyciszyć i przyjrzeć się im: są fascynujące, magnetyczne. Są w nich uwielbienie, podziw i smutek. To czyni ten obraz wyjątkowym. Nie da się go po prostu zapomnieć.

Przeczytaj też: „Plaża w Pourville” to jedyny w polskich zbiorach obraz Claude’a Moneta. Gdzie go zobaczyć?

Zdjęcia: Muzeum Archidiecezjalne we Wrocławiu, Muzeum Narodowe Wrocław, Wikimedia