Agnieszka Słodkowska malarstwo

Coraz częściej maluję sercem i to, co mi bliskie – o swoim emocjonalnym malarstwie opowiada Agnieszka Słodkowska

Artyści

Gdy Agnieszka Słodkowska maluje, porusza się przy sztaludze niczym bokser. Z każdym dotknięciem płótna pędzlem składa na obrazie swój wyjątkowy podpis.

Agnieszka Słodkowska malarstwo
Martwa natura z gałązką jabłoni 2, 2018

Z Agnieszką Słodkowską, malarką, rozmawia Staszek Gieżyński

Nie używa pani czarnej farby. Dlaczego?

Nie używam gotowej czerni z tuby! Czerń nie jest jednorodna, może być w niej fiolet, żółć czy zieleń. Czasem myślę, że tylko ja to widzę. Chyba po prostu jestem wyjątkowo wrażliwa na kolor. Od paru lat w ogóle nie prowadzę samochodu, bo bardziej skupiałam się na tym, co widziałam wkoło. Motyw malarski rzuca się w oczy bezwiednie, a ja od razu przeliczam kolory, wiem, ile jakiej farby muszę wycisnąć, by uzyskać potrzebne przejście tonalne.

Motywy u pani są klasyczne: pejzaż, martwa natura, ludzka sylwetka...

W Polsce takie malarstwo wydaje się niedzisiejsze, ale na świecie ma się dobrze. Akademie we Florencji czy Barcelonie uczą solidnego warsztatu realistycznego. Wszystkie te tematy mnie interesują, są ze sobą zespolone. Można namalować samą postać, ale postać w pejzażu daje coś nowego. Lubię, gdy historia na obrazie jest rozbudowana, pojawiają się nuty sentymentalne. Wiele osób mówi, że moje obrazy budzą w nich wspomnienia z dzieciństwa.

Maluje pani w plenerze?

Nie mam kondycji i nie chce mi się taszczyć sztalugi (śmiech). Dawniej tak robiłam, ale z tym jest sporo zamieszania: wiatr wieje i wywraca obraz, robaczki kleją się do mokrego płótna, letnie słońce pali. Teraz robię szybkie zdjęcie-notatkę i działam w pracowni. Tam mam święty spokój. Kiedyś malowałam w domu, ale to nie było dobre. Sąsiadki wpadały na pogaduchy (bo przecież ja nie pracuję), trzeba było powiesić pranie albo coś zrobić. A malarz przy pracy jest jak bokser: po pierwsze musi się skupić, po drugie – cały czas pracować na nogach. Maluje się na stojąco, raz podchodzi, raz odchodzi od sztalugi, żeby zobaczyć efekty. To niezłe ćwiczenie!

Agnieszka Słodkowska obrazy
Sezon na czereśnie, 2018
Agnieszka Słodkowska malarstwo
Kolację podano, 2019

Na swoich social mediach pokazuje pani często zbliżenia na detal, na jedno muśnięcie pędzlem...

Czasem słyszę jako komplement, że mój obraz jest jak zdjęcie. Zupełnie nie o to chodzi. To nie jest wylizany, grzeczny obrazek, są w nim moje emocje i osobowość. Widać to właśnie w detalu, ruchu pędzla. On jest jak podpis, każdy malarz ma inny! Warto pójść do muzeum i przyjrzeć się z bliska, jak kładł farbę taki Kossak czy Matejko. Lubię malarstwo „trzech panów na S”: Sorolli, Sierowa i Sargenta. Idę w tym kierunku, by moje obrazy, będąc realistycznymi, były namalowane sprawnie i lekko.

Malowała pani sporo egzotyki, ale ostatnio raczej swojskie pejzaże...

Coraz częściej maluję sercem i to, co mi bliskie. Lubię Góry Świętokrzyskie i Beskid Sądecki. Kiedyś zafascynowana impresjonistami jeździłam do Normandii i Bretanii. Miałam szczęście być dwa razy w Japonii, to miłość z czasów podstawówki i serialu „Szogun”. Generalnie w każdym miejscu potrafię znaleźć coś, co jest piękne. W Hiszpanii i Portugalii nie mogłam przyzwyczaić się do kolorystyki wokół, choć namalowałam stamtąd kilka prac. Ta woda coś za bardzo turkusowa jest!

Kontakt z artystką: slodkowska.pl

Zdjęcie główne: obraz Ziemia Opatowska, świętokrzyskie, 2022
ZDJĘCIA: archiwum artystki

 

Agnieszka Słodkowska martwe natury
Żółty bukiecik, 2020
Zwierciadła Kalendarz Zwierciadła Kalendarz