Oniryczne krajobrazy – kamień motywem przewodnim malarstwa Stanisława Ryszarda Kortyki
ArtyściStanisław Ryszard Kortyka przygląda się skałom, szuka rytmu natury i obserwuje mijający czas. Tworzy oniryczne krajobrazy świata, który wygląda jakby właśnie się skończył.
Ze Stanisławem Ryszardem Kortyką, malarzem rozmawia Stanisław Gieżyński
Skały, kamyczki, betonowe labirynty… Skąd u Pana fascynacja kamieniem?
Kamień jest czymś doskonałym, ma różne kształty, kolory i jest bardzo cierpliwym modelem. Mam zbiór przywieziony z różnych miejsc. Fascynują mnie kamienie, które zostały uformowane przez człowieka, często z przypadku. Zaczęło się od kamieniołomu w Kazimierzu nad Wisłą, gdzie przez kilka lat studiowałem skały. Panowała tam cudowna cisza, słychać było tylko jerzyki latające nad głową, a ja sobie tam te kamienie rysowałem. Potem byłem w Międzyzdrojach i na plaży zauważyłem zrujnowane betonowe umocnienia. Przechodzący obok ludzie układali na nich kamyczki. To było fascynujące i stało się motywem przewodnim wielu moich obrazów.
Niektórzy mówią, że maluje Pan krajobrazy wyobrażone czy też metafizyczne.
Wszystko, co maluję, wynika z obserwacji natury. Wybieram elementy, które przekształcam w czysto malarskie działania. Czasem są to niekonkretne odniesienia, wręcz fantazje na jakiś temat. Namalowałem cykl obrazów ze ścierniskami – kiedyś jeździłem na Podlasie na plenery, na ogół pod koniec lata i to był czas pożniwny. Niewiele się działo, było tylko światło i struktura kolczasta rozległych ściernisk. Co do metafizyki, ja po prostu maluję przemijanie, dzień po dniu.
Tymczasem w pańskiej monografii znalazłem obraz z… kiełkującymi ziemniakami!
To był początek lat osiemdziesiątych, podły czas. Przynosiłem kiełkujące ziemniaki z piwnicy, ustawiałem w pracowni na kamieniach. Namalowałem cykl obrazów, które tytułowałem „Nadzieje”. Z jakiegoś powodu znakomicie się one wtedy w Danii sprzedały. W tym czasie inwigilowano pracownie malarzy. Przyszli też do mnie i pytali, czemu tak te ziemniaki maluję. W końcu jeden rzucił: „Panie, na tych kamieniach to nic nie wyrośnie” (śmiech). A jednak wyrosło!
Pracuje Pan już ponad pięćdziesiąt lat. Jak to wpływa na rozważania o przemijaniu?
Najważniejsze jest to, że chyba niczego bym nie zmienił w tym, jak się rozwijałem malarsko. Aktualnie maluję „obrazy szóstej dekady”, to naturalnie skłania do refleksji. Oprócz malowania przepracowałem pięćdziesiąt lat, ucząc studentów, z tego ponad połowę jako profesor. Jestem na emeryturze, może czas robić mniej i mieć więcej czasu na medytacje…
Joga czy raczej coś w stylu kontemplacji morskich fal?
Ja lubię patrzeć na mój ogródek.
Kontakt z artystą: stanislaw.kortyka.pl, stanislaw@kortyka.pl
ZDJĘCIA: archiwum artysty, CZESŁAW chwiszczuk
Na zdjęciu głównym: fragment obrazu „Tajemnice różowego poranka”, 2004, poniżej: „Osiem i jeden”, 2014