Barwy głębi – woda w malarstwie Adama Wojciechowskiego
ArtyściKropką i kreską Adam Wojciechowski buduje spokojną toń wody. Nie ma tu ludzi czy zwierząt, są tylko przestrzeń, światło i kolor.
Z Adamem Wojciechowskim rozmawia Staszek Gieżyński
Gdy rozmawiamy, w Polsce szaleje powódź, a u pana na obrazach woda taka kojąca i spokojna…
Może dlatego, że malowanie traktuję jako relaks. Zawsze, gdy w życiu trafiały mi się sytuacje kryzysowe, jakieś dołki, chwytałem za pędzel. Chciałem sobie udowodnić, że wciąż potrafię malować.
I tak powstawało kilka obrazów rocznie. Bo malarzem na pełen etat zostałem pół roku temu, wcześniej sprzedawałem głównie ryby.
Ryby? Nic nie rozumiem...
(Śmiech). Mam firmę, w której tworzę realistyczne modele ryb. Kupują je ośrodki naukowe, koła wędkarskie i wędkarze. Robię to od trzech lat, ale nie zaspokaja to do końca moich artystycznych aspiracji. Dlatego postanowiłem wrócić do malowania, które trochę zaniedbałem po skończeniu ASP. Bo wtedy zająłem się dinozaurami. Przez ogłoszenie znaleźli mnie właściciele JuraParku Bałtów. Wiele lat robiłem dla nich modele. Precyzyjna robota, konsultacje z paleontologami, każdy paluszek musiał się zgadzać z aktualnymi badaniami naukowymi.
Wróćmy do wody – czemu akurat taki temat malarski?
Od dziecka uwielbiałem wodę i lubiłem rysować. Ojciec zabierał mnie na ryby i tak już zostało, że najlepiej odpoczywam nad wodą. Uprawiam wędkarstwo muchowe, jadę nad San czy Dunajec, brodzę w wodzie. Czekam na tego pstrąga lub lipienia, czuję przypływ adrenaliny. Samych ryb nie zabijam, wracają do rzeki. Dzięki temu odrywam się od codzienności. Widzę, jak światło odbija się w wodzie czy błyska między drzewami. To jest bardzo malarski materiał.
Zobacz też: W morskich pejzażach Marty Bileckiej najważniejsza jest przyroda
Na pana obrazach nie ma jednak widoków z konkretnych miejsc.
To są moje poszukiwania formy, koloru i tematu. Ten ostatni ma najmniejsze znaczenie, zamiast wody mogłoby być pole. Ona jest jednak ciekawsza: raz głębsza, raz płytsza, w różny sposób odbija się w niej światło. Jest bardziej trójwymiarowa niż pole. Ktoś kiedyś spytał, jak to się dzieje, że te obrazy są jednocześnie falujące i drgające, a z drugiej strony jest tak dużo geometrii. Często używam miarki, symetria i plan centralny występują w większości obrazów. Podziały pojawiają się w trakcie malowania, światło stopniowo je precyzuje, nadaje kształt i znaczenie.
Efekt falowania wynika chyba z użycia przez pana techniki pointylizmu?
Za pomocą „kropek i kresek” tworzę barwne przejścia, buduję formę i osiągam głębię w obrazie. Nie lubię czystych, płaskich plam koloru. Czasem pojawiają się w małym fragmencie obrazu na zasadzie kontry.
Jak pan się czuje jako „początkujący” malarz?
Bardzo dobrze – ja po prostu maluję, bo lubię. Aktualnie w kuchni, ale planuję przeprowadzkę do pracowni. Najważniejsze, żeby obraz był „ładny”, zaspokajał moje estetyczne potrzeby.
Kontakt: facebook.com/obrazyadamwojciechowski
Instagram: @adam_wojciechowski_painting
ZDJĘCIA: archiwum artysty
Na zdjęciu głównym: obraz „Moje przestrzenie – Wyspa 2”, 2024