Kiedyś... byłem absztyfikantem Barbary i u przyszłych teściów zobaczyłem srebrne naczynia. Wszystkie z materiału odzyskanego z klisz fotograficznych. Pomyślałem, że produkcja srebra to dobry pomysł na biznes. Interes kręcił się gładko, a że sztabek zostawało, postanowiłem zająć się biżuterią. Barbara skończyła ASP. Ja jestem inżynierem ze specjalizacją technologia metali. Wiedziałem więc sporo o walcowaniu, topieniu, wycinaniu. Od tamtego czasu zrobiliśmy ponad dwie tony biżuterii. Jakiś czas temu Basia mnie osierociła – odziedziczyliśmy po jej rodzicach najstarszy w Krakowie zakład fotograficzny i to ona się nim zajęła.

Lubię wymyślać...  inne obrączki, z tajemnicą znaną tylko młodym. Może to być odcisk ich linii papilarnych, wygrawerowany zapis głosu, wyznanie miłości w kodzie  zero-jedynkowym albo alfabetem Morse’a. Są też obrączki wycięte jedna z drugiej, które nazwałem żebrem Adama. Przez długi czas projektowaliśmy łańcuchy misternie splatane ze srebrnych kółek. Zainspirował nas skarb znaleziony w baktryjskim (dzisiejsza Gruzja) kurhanie z VI w. p.n.e.

Cieszy mnie... eksperymentowanie z różnymi technikami, na przykład z japońską mokume-gane. Biorę cieniutkie blaszki palladu i złota, a potem je zgrzewam i skręcam. Podobnie robi się stal damasceńską. Na obrączce pojawia się dwukolorowy wzór przypominający słoje drewna. Lubię bawić się palladem – szarym, lśniącym metalem. Jest niezwykle twardy i trwały, jego obróbka wymaga niezłych umiejętności.

Ciekawe zamówienie dostałem... od Jana Pawła II. Wymyśliłem pozłacane kielichy, które miały nóżki jak snopy zboża. A córce sprezentowałem pierścionek z miniaturowym odciskiem jej ust.

Tekst: Beata Woźniak
Fotografie: Barbara Bielak
Kontakt z artystami: www.bielak.krakow.pl