Polska marka Remiosło wyplata oparcia i siedziska krzeseł. Powstają na nich wzory inspirowane architekturą i sztuką!
ProjektanciZ ich warsztatu stare meble wychodzą odmienione i zaczynają nową historię. Polska marka Remiosło wyplata oparcia i siedziska krzeseł. Powstają na nich piękne wzory inspirowane architekturą i sztuką.
Z Weroniką Krygicz i Klaudią Piwowarską rozmawia Joanna Kornecka
Skończyłyście architekturę. Skąd pomysł na wyplatane krzesła?
Studiowałyśmy na jednym wydziale na Politechnice Warszawskiej i tam się poznałyśmy. Rzemiosło zawsze było nam bliskie. Po studiach, chcąc docenić to, co polskie i dobre, a także minione, zaczęłyśmy interesować się tradycyjnym plecionkarstwem. Czy wiesz, że dawniej oprócz koszy nawet ściany wielu domów, np. na Podlasiu, tworzone były metodą strychulcową, czyli wyplatane ze słomy? Ich piękno ze względów praktycznych przysłaniane było niestety tynkiem. Oprócz czerpania wzorców z zapomnianego dorobku inspiruje nas również duński design lat 60. i typowe dla niego plecione krzesła. W swojej kolekcji miałyśmy kiedyś unikatowe i piękne krzesło zaprojektowane przez duńskiego projektanta Nielsa O. Møllera. Ze Skandynawii trafiło do Warszawy, do willi w Konstancinie, a potem w nasze ręce. Zostało zrecyklingowane na warszawskiej Pradze, aby na końcu znaleźć się w mieszkaniu naszej przyjaciółki w Bazylei. W meblach intryguje nas ich dusza wynikająca właśnie z przebytej, często nieznanej drogi.
Nie chcemy wymieniać starego na nowe, staramy się, aby stare trwało. Chcemy, aby mebel, uważany za niemego świadka minionej epoki, dostał głos i nowe życie. REMIOSŁO oznacza dla nas docenienie tego, co mamy, i zachwyt nad niedoskonałością – mówią Weronika Krygicz i Klaudia Piwowarska
Klienci przywożą do was meble czy same ich szukacie?
Jak się zaczyna ich szukać, to okazuje się, że są wszędzie. Znajdujemy je na targach staroci, szukamy przez internet, meble podrzucają nam znajomi i rodzina. Zaintrygowani tym, co robimy, klienci często dostarczają nam swoje stelaże, które znaleźli, np. w starym mieszkaniu babci, i najzwyczajniej w świecie nie mają na nie pomysłu.
A wy dajecie im nowy look. Z czego wyplatacie te piękne siedziska i oparcia?
Wykorzystujemy sznurek z recyklingu, bawełniany lub papierowy, ostatnio także woskowany, bo jest bardziej odporny na uszkodzenia. Sam proces wyplatania nigdy nie jest taki sam, zależy od wielu czynników. Często inspiracja przychodzi natychmiast, wynika z kształtu, epoki, pochodzenia mebla lub naszego aktualnego nastroju.
Ale, patrząc na wzory, można dostrzec też wpływy estetyki japońskiej, a także twórczości Barnetta Newmana. Chyba bardzo lubicie tego malarza?
Rzeczywiście. Doceniamy japońskie podejście do odnawiania przedmiotów, ich prostotę i surowość. Obie też lubimy twórczość wspomnianego artysty, który bawił się płaszczyznami i pionowym dzieleniem obrazów. Czasem myślimy o twórczości Kandinsky’ego, kiedy np. traktujemy mebel jak płótno, na które nakładamy „plamy farby” w postaci sznurka. Inspirują nas też architekci Oscar Niemeyer, Carlo Scarpa czy Tadao Andō, ich kompozycje brył, użycie gry światłocienia w przestrzeni. Wszystkie te inspiracje raczej „pracują w tle”, są punktem wyjścia, z którego ruszamy, a finalny projekt jest składową tych motywów, ograniczeń i możliwości, jakie stwarza mebel, oraz naszych pomysłów, które powstają po drodze.
Stelaż każdego mebla, po wstępnym przygotowaniu, czyli usunięciu starej tapicerki i lakieru, wymaga najczęściej szlifowania, sklejenia oraz zabezpieczenia drewna. Niektóre rysy, przebarwienia, ślady po gwoździach zostają na zawsze, jako trwałe znamiona przeszłości. Dopiero tak przygotowany mebel projektantki zaczynają wyplatać.
A kolory? Przeważają stonowane, ale są też mocniejsze akcenty, jak krzesło wyplatane pięknym chabrowym sznurkiem.
Kolory staramy się dobierać do barwy drewna, którą znajdziemy pod lakierem. Zawsze zastanawiamy się, co pasuje do „ducha” krzesła, nad którym pracujemy. Połączenia kolorystyczne przychodzą do nas same, często intuicyjnie je łączymy, spontanicznie wprowadzamy nieplanowany wcześniej akcent, a czasem są wynikiem tego, co znamy, czyli np. wcześniej wspomnianych obrazów.
Czy historia, jaką opowiada mebel, jest dla was ważna?
Oczywiście. Dotknięcie krzesła używanego przez wiele pokoleń, żyjącego dłużej niż my, z historią, którą możemy sobie jedynie wyobrazić, bardzo nas wzrusza. Każdy recyklingowy mebel jest unikatowy i jedyny w swoim rodzaju. Kiedy na materiale, z którym mamy do czynienia, widać ząb czasu, jego rzeczywiste i naturalne zużycie, jego wartość zamiast maleć – wzrasta. Nasze meble to pewnego rodzaju opowieść o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, czyli o powrocie.
Instagram artystek: @RE.MIOSLO
Zdjęcia: Ewa Markowska