Wrażliwiec

Zaproszenia

Co: Wlastimil Hofman – Jestem malarzem myśli i przeżyć, wystawa czynna do 27 stycznia.
Gdzie: Gdańsk, Zielona Brama – oddział Muzeum Narodowego, Długi Targ 24

Na ironię losu zakrawa fakt, że Wlastimil Hofman, zupełnie mimowolnie, tworzył dzieła kontrowersyjne. Przykład? Swoje malarstwo pojmował w kategoriach misji, „służby Bożej”, był głęboko religijny i daleki od wszelkiego świntuszenia. A jednak kiedy zabierał się do malowania tematu patriotycznego, niemal zawsze kończyło się na erotyku. „Alegoria niepodległości Polonia” (1919) Hofmana to leżąca mocno roznegliżowana dama, która na wszystkich obrazach cyklu „Polonia”, szczególnie w pobliżu dzielnego żołnierza, przybiera bardzo zmysłowe pozy. Biedny artysta – musiał skręcać się z zażenowania, kiedy krytyka wytykała mu „wypięte tyłki” i „niepotrzebną goliznę”. Kontrowersje towarzyszą jego twórczości do dziś. Jedni uważają Wlastimila za „gorszego Malczewskiego”, a jego obrazy za „wybitny kicz”. Mdli ich od tych wszystkich słodkich dzieciaczków, ptaszynek i ckliwości. Inni z kolei twierdzą, że był ostatnim z wielkich symbolistów polskich, poetą obrazu i wybitnym portrecistą.

Nie pomaga to, że Hofman malował niemal obsesyjnie, zostawił po sobie około trzech tysięcy (!) dzieł – wśród nich wiele wybitnych i wiele… niedopracowanych gniotów. Może pokazywany na gdańskiej wystawie zbiór pomoże państwu wyrobić sobie zdanie na temat najwierniejszego ucznia Jacka Malczewskiego. W końcu zobaczymy ponad sto prac: obrazów (głównie o tematyce ludowo-religijnej i portretów, ale jest też kilka pejzaży), rysunków i litografii. Zapewniam, że znajduje się tam wszystko, co potrzeba – od tkliwego piękna po pompatyczność. Dzieła wycyzelowane i namalowane jakby mimochodem, tworzone z natchnienia i dla pieniędzy, konserwatywne i dziwnie współczesne.

Tekst: Weronika Kowalkowska, Stanisław Gieżyński
Zdjęcia: katalogi galerii i muzeów

reklama