Mogą być sygnowane nazwiskiem wielkiego projektanta albo takie jak u brytyjskiej królowej. Mogą ledwo wystawać ze ściany albo dumnie prężyć się na środku łazienki. Kryształowe, porcelanowe, pozłacane. Krany są niezwykłe.

Do niedawna ważne było, żeby woda w ogóle leciała z kranu. Teraz zwracamy uwagę na to, jak ten kran wygląda. Trudno powiedzieć, co jest modne. Zastanawiamy się raczej, co chcielibyśmy mieć. Zwolenników filozofii „mniej znaczy lepiej” zadowolą minimalistyczne baterie podtynkowe. Ze ścian wystaje tyle, ile musi – dyskretne wylewki i proste pokrętła.

Jeśli kochamy wzornictwo, to i wśród baterii znajdziemy prawdziwe cuda. Woda może lecieć z prysznica projektu Urquioli, Starcka, Citterio czy Massouda (wszyscy pracowali dla Hansgrohe) – ich armatury są już w muzeach dizajnu. Nieśmiało pojawia się kolor. Krany przestają błyszczeć chromem, przekonujemy się do bieli czy czerni, i to w macie.

Do łask wraca armatura klasyczna. – Mamy pięć kolekcji retro, ale niebywale rozbudowanych. Można przebierać w rodzajach i kolorach baterii oraz w wykończeniach kurków – podkreśla Krzysztof Krasowski, przedstawiciel amerykańskiej marki Graff na Polskę. – Mało tego, klient sam dobierze nawet rodzaj dźwigni: krzyżykowe, drążek z porcelaną czy bez. Takie baterie „zrobią” nam łazienkę.

Eko dotyk

Przez długi czas denerwował nas huk wody lejącej się do wanny. Niedawno znaleziono na to sposób – armaturę dopływową, dzięki której wanna napełnia się od dna. Z hoteli pod strzechy trafiły też baterie bezdotykowe (na podczerwień) reagujące na ciepło rąk. Bajer, ale ekologiczny. Inżynierowie dopracowali baterie podtynkowe.

Dobre firmy robią je z niezawodnych materiałów, najczęściej z mosiądzu, i już nie trzeba się martwić o ich szczelność. Do tego dołóżmy superpłaskie dysze i baterie prysznicowe. Wszystko po to, by oszczędzić miejsce i uniknąć bolesnych kontuzji podczas porannej kąpieli. Wreszcie system „wąż w wężu” (ten właściwy od prysznica chowa się w osłonowym) zapobiega wpływaniu wody pod wannę, a przy okazji się nie brudzi. Nowinka niezwykle praktyczna.

Oszczędzamy wodę

Podczas kąpieli w wannie zużywamy 120 litrów wody, myjąc ręce – kolejne 2–3 litry. Warto więc pomyśleć o oszczędzaniu, tym bardziej że nie oznacza ono zmniejszenia komfortu. Wystarczy kupić baterię z perlatorem, który wodę napowietrzy. Baterie termostatyczne ze specjalnym pokrętłem do nastawiania temperatury i mechanizmem utrzymującym ją na stałym poziomie to oczywistość. Nowością są baterie regulowane – pierwsze podniesienie uchwytu daje strumień ekonomiczny, a jeśli mocniej wychylimy rączkę, woda popłynie maksymalnym. Oszczędność? Do 65 procent.

Błysk bez wysiłku

Aby baterie wyglądały pięknie, muszą być... czyste. Najlepiej dbać o nie, używając środków, które mają odczyn neutralny lub zasadowy. – Do pielęgnacji polecamy piankę i żel – podpowiada Adam Sobczak, ekspert do spraw technicznych w firmie HG Polska. – Wyczyszczone powierzchnie warto też zabezpieczyć impregnatem łazienkowym, który pozostawi powłokę chroniącą przed osadzaniem się brudu i kamienia – dodaje.

W kwestii czystości także producenci armatury wychodzą nam naprzeciw. Używają niemal kosmicznych technologii, dzięki czemu baterie są idealnie gładkie i brud nie ma szans. – Część naszych baterii pokrywana jest farbą proszkową wypalaną w piecu, potem się je szczotkuje, a na końcu nakłada lakier zabezpieczający – opowiada Krzysztof Krasowski z firmy Graff. Gdy kupimy takie krany, raz na zawsze zapomnimy o zaciekach i kamieniu.


Tekst: Beata Woźniak
Fotografie: archiwa firm