Mały stolik na dużą kawę

Salon

Nieduży mebel do poważnych spraw. Na kawę po turecku, lampkę wina, wykwintną przekąskę, dobrą książkę. Warto mieć go pod ręką.

W stolikach kochali się już starożytni Egipcjanie. Jadali osobno, każdy przy swoim. Rzymianie wstawiali je do przestronnych willi, a Arabowie używali małych stolików, przy których siadali po turecku. Dzisiaj nikt nie każe nam spędzać czasu w tak niewygodnej pozycji. Ale warto docenić tysiące lat pracy starożytnych stylistów!

Europejczycy zwrócili uwagę na stoliki dopiero dwieście lat temu. Co zamożniejsi zaczęli podróżować i przywozić pamiątki zza wielkich mórz. A ci, których na takie eskapady nie było stać, bywali w bogatych rezydencjach, podpatrywali meblowe nowinki, a potem zamawiali je u miejscowego cieśli.

Oczywiście w domu królował ogromny stół, ale gdzieś trzeba było odłożyć robótki ręczne (a panie wtedy haftowały na potęgę i robiły koronki), książkę albo postawić tacę z ciasteczkami. To z tego czasu pochodzą: „china table”, mały stolik z ażurową galeryjką, stolik w stolik, czyli kilka mebelków różnej wielkości, które można wsunąć jeden pod drugi, „drumb waiter” z trzema blatami jak piętrowy tort czy w końcu „sofa table”, przypominający ławę, ale z szufladami i rozkładanymi skrzydłami. Niestety, dzisiaj te meble znają głównie studenci historii meblarstwa i antykwariusze.

A jaki stolik my możemy wybrać do swojego salonu i gdzie go ustawić? Najlepiej byłoby zrobić tak, jak przy wytyczaniu alejek w parku, kiedy świeżo zagrabiony teren oddaje się na chwilę we władanie spacerowiczom, którzy wydepczą wygodne ścieżki. Dopiero potem za robotę biorą się fachowcy od wykładania alejek kostką. Trudno jednak wyobrazić sobie gości, którzy ustawiają nam meble. Zastanówmy się, co w salonie robimy najczęściej, gdzie lubimy przysiąść z książką, gdzie odstawiamy filiżankę, kieliszek albo odkładamy laptopa. Wreszcie jak przyjmujemy znajomych – oficjalnie przy stole w jadalni, a może gustujemy w mniej formalnych spotkaniach.

Jeden stolik zapewne nie wystarczy. Czy zatem kupić komplet, czy może każdy inny? Dobrze wybrać stolik większy, wystawny, reprezentacyjny – choćby złocony, sygnowany włoską marką Selva albo klasycyzujący z Abaru. Pozostałe mogą być już zdecydowanie skromniejsze. Ciekawie wyglądają stoliki identyczne, ale w różnych kolorach. Spójrzmy na propozycje firm Cantori czy Belvii.

Wybór jest ogromny – od intarsjowanego drewna po szkło, od wycinanej we wzory blachy po kamień i sklejkę. Projektanci podpatrują też, jak na przestrzeni dziejów konstruowane były te meble. Nie zawsze miały proste cztery nogi.

Kupimy stoliki z krzyżakiem, podtrzymywanym przez kamienne posągi, popularne są trójnogi albo metalowe konstrukcje czy szklane podstawy. A jeśli chcemy się wyróżnić, kupmy stolik zaprojektowany przez Rona Arada, Massima Iosę Ghini czy Jaspera Morrisona. Wtedy zrobimy wrażenie, bo nie każdy ma mebel, który zobaczyć można w muzeum.


Tekst: Beata Woźniak
Fotografie: archiwa firm

reklama