To nie będzie opowieść tylko o szwajcarskiej chacie w górach. Pojawi się wielki świat, sporo luksusu i zapalony żeglarz, który dorobił się fortuny, spełniając swoje marzenia.

Najpierw kilka godzin szusowania po lodowcu Corvatsch. Potem pół godziny w saunie. Drugie pół na basenie. Szybki squash, ewentualnie partyjka bilarda. Kolacja, a po niej wino przy kominku. I gdzie tylko spojrzeć, za oknami widoki jak z bajki – na zamarznięte jezioro Silvaplana albo ośnieżone szczyty gór.

Przytulony do zbocza

To dla nich Luca Bassani wybrał St. Moritz. Ten ulubiony szwajcarski kurort bogaczy z całego świata jest jednym z najwyżej położonych europejskich miast (1856 metrów) z wiecznie słoneczną pogodą i mnóstwem pięciogwiazdkowych hoteli, które proponują raj na ziemi.

I choć Bassani mógłby być gościem jednego z nich, to jednak za bardzo ceni spokój, którego brakuje mu na co dzień w rozpędzonym Monako. Zdecydował się więc na 1200-metrową willę pełną luksusów jak w najdroższych hotelach, za to z dala od gwarnego centrum – przytuloną do wzgórza Suvretta.

Zresztą ten włoski biznesmen zawsze szedł własną drogą. Założył słynącą z eleganckich łodzi firmę Wally Yachts, tylko dlatego że jako zapalony i mocno utytułowany żeglarz (od lat zdobywa nagrody w międzynarodowych regatach) nie mógł znaleźć idealnego jachtu i postanowił zaprojektować go sam. Od tamtej pory jego pływające wille zachwycają fanów wodnej turystyki na całym świecie.

Niektórym nie przeszkadza nawet to, że kosztują kilkadziesiąt milionów dolarów. Ale za bajeczne wygody trzeba płacić – łodzie są zasilane energią z paneli słonecznych, zrobione z włókna węglowego, mają baseny, siłownie, biblioteki i zawsze wytworny, choć minimalistyczny wystrój. To właśnie za taki dyskretny luksus niektórzy cenią Bassaniego najbardziej.

Sosna i dizajn

Czym jest ta dyskrecja? Wystarczy obejrzeć szwajcarski chalet. Choć wygodny do bólu (ma 10 pokoi i prywatne spa z basenem), z zewnątrz nie przypomina wystawnej rezydencji. Wygląda jak okoliczne domy i został zbudowany z miejscowych materiałów – drewna sosnowego i granitu.

O zaprojektowanie domu Luca poprosił lokalnego architekta Wernera Wischsera, który wymyślił większość górskich chat w tej okolicy. Tak bardzo zależało mu na uszanowaniu okolicznej architektury. Włoch postawił jeden warunek – chciał ogromnych okien i widoków na cztery strony świata.

W urządzeniu wnętrz pomogła z kolei znana włoska projektantka – Serena Anibaldi. Razem wymyślili proste, ciepłe, jasne wnętrza z odrobiną najlepszego dizajnu – m.in. słynnym fotelem Lounge Chair Eames’ów, krzesłami Duńczyka Hansa Wegnera, szezlongiem Le Corbusiera, lampami podłogowymi Santa & Cole czy wiszącymi w jadalni Marcela Wandersa.

Dla ciała Bassani ma swoje spa, a dla ducha bibliotekę po brzegi wypełnioną angielską i włoską klasyką. – Te kolekcje to prezent od żony, ale za czytanie wezmę się na starość, jak już nie będę mógł się ruszać. Teraz wolę basen i narty – śmieje się gospodarz.

Tekst: Adrian von Moos/zapaimages.com
Tłumaczenie: Katarzyna Sadłowska
Zdjęcia: Reto Guntli/zapaimages.com