Do trzech razy sztuka – mówi przysłowie. Ale ten dom jest już czwarty z kolei, nie licząc wynajmowanych po drodze mieszkań. I wcale nie zapowiada się, że Anka i Krzysztof zapuszczą tu korzenie na dłużej.

Są jak współcześni nomadzi. Nie przywiązują się do miejsca, nie mówią: „Ten dom będzie już na zawsze”. Kiedy praca wzywa do innego miasta, Anka i Krzysztof pakują walizki i już ich nie ma. Gdy spodoba się im architektura, bez wahania rezygnują ze starych śmieci. Najpierw był Śląsk, potem Konstancin, teraz okolice Piaseczna. Po drodze kilka wynajmowanych mieszkań. W żadnym nie zatrzymali się dłużej niż na parę lat.

– Ale to nie my znajdowaliśmy kolejne domy, tylko one nas – śmieje się Anka. – Ten ostatni też. W Konstancinie mieszkaliśmy zaledwie od pięciu miesięcy. Antek był mały i nie chciał spać. Do snu lulał go tylko samochód. Więc pakowałam synka do auta i robiłam rundkę dookoła domu. Któregoś wieczoru wypuściłam się dalej i trafiłam tutaj. Byłam pod wrażeniem, ale mąż złapał się za głowę: „Daj spokój! Niedawno się przeprowadziliśmy!”.

Zaciągnęłam go tam dopiero pół roku później. I znowu złapał się za głowę: „Przecież ten dom kosztuje majątek!”. Ale potem ceny spadły, osiedle w Konstancinie niepokojąco się rozrosło i sam stwierdził, że może by poszukać czegoś nowego. Choć minęło kilka lat, dom wciąż był na sprzedaż. I proszę, jesteśmy – wspomina.

Nieduże osiedle przypomina amerykańskie ulice z identycznymi willami po obu stronach: budynki są cofnięte od drogi i mają podjazdy. Wnętrza urządziła Katarzyna Kraszewska. – Chcieliśmy, żeby tak jak w poprzednich projektach jedna rzecz się wybijała – tłumaczy Anka. – W pierwszym domu całą kuchnię mieliśmy z IKEA oprócz ogromnej okrągłej szafy z obrotowymi półkami. To ona robiła wnętrze. W drugim wyróżniała się duża spiżarnia schowana za przesuwanymi drzwiami – wspomina. Tym razem to lampy: nad schodami kule Toma Dixona, w jadalni Twiggy od Foscariniego, w salonie Caboche Patricii Urquioli czy halogeny marki BPM.

– Miało być przede wszystkim praktycznie. Na przykład salon przedzielony jest przesuwanymi drzwiami obciągniętymi tkaniną, więc kiedy trzeba, dorośli i dzieci sobie nie przeszkadzają. A każdy pokój ma łazienkę – opowiada architektka. Do tego trochę nowoczesnych mebli (pistacjowy fotel od Casa Marvell) i szlachetne materiały: kamień (wapień na podłodze, granit – kominek, bazalt w łazience), efektowny corian (obudowa wanny), tkaniny z ciekawą fakturą. – Dom podoba się zwłaszcza naszej córce Magdzie. Kasia tak ją zainspirowała, że chce zdawać na architekturę. Nie wyobraża sobie teraz mieszkać inaczej jak wśród dizajnerskich mebli – opowiada Anka. Może zaprojektuje następny dom rodziców, bo właśnie rozpoczęli nową inwestycję. Niedaleko pola golfowego w Sobieniach Królewskich (od niedawna grają) – już myślą, by urządzić go w stylu klubowym.

Tekst: Monika Utnik-Strugała
Autorka wnętrza: Katarzyna Kraszewska 
Stylizacja: Anna Olga Chmielewska
Zdjęcia: Aleksander Rutkowski
Za pomoc w sesji dziękujemy dutchhouse.pl.

reklama