
Praktycznie i przytulnie: podwarszawski dom w szarości, brązie i karmelu
Styl nowoczesnyJest spokojny i prosty, ale ma mnóstwo smaczków. Ten dom zachwyca kolorami, bajkowym szkłem i pięknymi lampami.

Właściciele domu to małżeństwo w średnim wieku z energią, której mogliby im pozazdrościć nawet 30-latkowie. Klasyczny dom, w którym ostatnio mieszkali, chcieli zamienić na nowoczesny, ale wciąż przytulny. Obowiązkowo z wygodną kuchnią, bo dużo, często i smacznie gotują, oraz z miejscem do zabawy, bo spotkania z przyjaciółmi zazwyczaj kończą się tańcami. Marzyli o przytulnej sypialni jak w dobrym hotelu i łazience przypominającej te na luksusowych jachtach. Meble? Niewiele.

Architektka, Katarzyna Kraszewska oddała w ręce właścicieli dom gotowy do wprowadzenia – nawet z zasłonami i obrazami, wystylizowany jak do profesjonalnej sesji. Zaplanowała i urządziła wnętrza, zaprojektowała część mebli, czuwała też nad ogrodem. Wybrała naturalne materiały – drewno i kamień – oraz stonowane kolory: szarości, beże i karmele. Powstało wnętrze eleganckie, nowoczesne, ale nie sztywne i sterylne. Pod jej czujnym okiem zaprzyjaźniona pracownia zaprojektowała ogród – tak samo spokojny jak dom. Z dnia na dzień wyrosły w nim trawy, zioła, białe rododendrony, „nowe” stare platany, sosny oraz brzozowy lasek.
Wnętrza szyte na miarę
Dom stoi w podwarszawskim mieście-ogrodzie, ma prawie pięćset metrów i elewację częściowo z piaskowca, jedno piętro i ogromną piwnicę, w której pomieściły się wszelkie wygody. Jest sala fitness, piwniczka na wina w toskańskim stylu oraz pralnia.
Architektka spełniła wszystkie marzenia właścicieli i zadbała o to, by wygodnie im się mieszkało. Po pierwsze, urządziła ogromną, komfortową kuchnię dla pasjonatów gotowania. I na różne okazje. Gdy trzeba, zmieści się w niej nawet kilku kucharzy, innym razem może zamienić się w kameralne miejsce na spotkanie z przyjaciółką przy lampce wina (mały stolik przy wyspie). – Jest połączona z salonem, żeby domownicy spędzali po pracy jak najwięcej czasu razem, nawet jeśli każdy robi co innego – tłumaczy Kasia.
Kuchnia musiała więc pasować do części wypoczynkowej. Nie ma żadnych wystawek, są za to szafy i kilka półek na kucharski księgozbiór gospodyni. Nawet okap chowa się w blacie, kiedy nie jest potrzebny. Wyspę również zaprojektowano jak salonowy wygodny bufet – ma ogromne wysuwane szuflady, żeby łatwo było sięgać po rzeczy. Od strony jadalni jest w nich wszystko, co trzeba mieć pod ręką, nakrywając stół, m.in. obrusy, serwetki, z kolei od strony kuchni w szufladach zmieściły się rzeczy potrzebne podczas gotowania.
Po drugie, architektka wymyśliła, by to ogromny hol zamieniał się w wymarzony przez właścicieli parkiet do tańca. Dlatego nie zabudowała go szafami. Zaprojektowała tylko kamienną, dekoracyjną ścianę (są wstawki ze stali szczotkowanej). Po trzecie, sypialnia – miała przypominać pokój z dobrego hotelu, dlatego jest mocno tekstylna i dzięki temu przytulna. Na podłodze została ułożona wykładzina (specjalna, bo w całym domu jest ogrzewanie podłogowe), tapicerowany jest też – alcantarą – zagłówek łóżka. Po czwarte, łazienka – żeby przypominała te z jachtu, na posadzce zamiast płytek ma tekowe deski.
Nie tylko ładnie, ale i praktycznie
W tym domu równie ważna, co jego uroda, jest wygoda. Kasia pomyślała o najdrobniejszych szczegółach. W kuchni udało się ukryć nieporządek, bo tuż obok urządziła spiżarkę z blatem do pracy, gdzie stoją urządzenia AGD. Można tam miksować, mieszać, mielić, wyciskać do woli, nikomu nie przeszkadzając. W salonie za marmurowy panel trafił sprzęt grająco-nagłaśniający, a telewizor idealnie powtarza kolor i kształt kominka, dzięki czemu nie rzuca się w oczy. – Nie znoszę szafek na RTV, nigdy nie spotkałam ładnej. Dlatego zawsze, nawet gdy klienci protestują, znajdę pomysł, jak schować odtwarzacze i głośniki, a potem ich do tego przekonam – śmieje się Kasia.
W łazience tuż przy wannie zbudowany został drewniany schodek, by łatwiej było do niej wchodzić, a za lustrami są szafki, gdzie można pochować toaletowe drobiazgi. Nic nie stoi na wierzchu. W holu i na klatce schodowej – w podłodze przy ścianie są malutkie światełka – w nocy nie trzeba więc zapalać lampy, żeby trafić do łazienki.
Światło i kolor
To pierwsze odbija się w tym drugim i jeśli nie są dobrze dopasowane – katastrofa gotowa. – Dobieranie ich jest ogromną sztuką, zajmuje mi zwykle sporo czasu. Gdy tak jak w tym przypadku dębowa podłoga ma ciepły kolor, ściany powinny być chłodniejsze, by światło nie miało żółtej, męczącej barwy – wyjaśnia architektka. Dlatego do miodowych desek dobrała zimniejsze szarości oraz brązy i karmele.
Zasługą światła jest też nastrój w domu. – Nie będzie przytulnie, gdy zdecydujemy się tylko na jeden rodzaj – tłumaczy. Kasia zaprojektowała więc oświetlenie sufitowe, galeryjne (tam, gdzie wiszą obrazy), podświetlane są też wnęki, półki i szafki. Wybrała spektakularne lampy – w holu jest kaskada kryształowych kropel, w jadalni nad stołem wirują planety. Właściciele weszli do kompletnie urządzonego domu, mogli rozpakować walizki i od razu zamieszkać. – Jednego dnia zwozimy meble, dodatki, wieszamy zasłony, żaluzje, rolety. Gdy klienci widzą efekty naszej pracy, zawsze słyszę „wow!”. Cieszą się jak dzieci, które zakradły się do sklepu z cukierkami. To dla mnie największa radość i nagroda – tłumaczy Kasia.
ZDJĘCIA: TOM KUREK
TEKST: KATARZYNA SADŁOWSKA
STYLIZACJA: ELIZA MROZIŃSKA