Urok spinek do mankietów

Kolekcje

Zaczęło się od zwykłej wstążeczki, skończyło na ikonach popkultury. Spinka do mankietu jest biżuterią, hitem mody, a czasem po prostu zabawnym dodatkiem.

„I w pelerynach kroczyli poeci. Nazwisk ich dzisiaj już się nie pamięta. Ale ich ręce były rzeczywiste, spinki, mankiety nad blatem stolika” – tak o dawnych wierszokletach pisał w „Traktacie Poetyckim” Czesław Miłosz. O niektórych z nich świat być może rzeczywiście zapomniał, lecz o spinkach i mankietach nigdy. Minęły już co prawda czasy, gdy niemal każdy mężczyzna spinał mankiety małymi dziełami sztuki, ale i dziś biznesmeni oraz eleganci zakładają je od czasu do czasu. Bo spinki to szyk, tradycja, spinki wyrażają naszą osobowość.

Poza spinką do krawata (raczej niemodną), zegarkiem i oprawkami okularów to jedyna biżuteria, z jaką świadomy mody osobnik płci męskiej pokazuje się na salonach. Nie na darmo Fryderyk Chopin wydawał duże sumy „na laski, na spinki do mankietów, na koszule z najlepszego jedwabiu”. To właśnie wiek XIX przyniósł największą popularność tych modnych dodatków.

W parze z koszulą

Historia spinki jest w dużej mierze historią koszuli. Lekka bielizna ukryta pod warstwami innych ubrań z czasem nabierała coraz większego znaczenia i wydostawała się na widok publiczny. Już w początkach XVI wieku spod wierzchniego okrycia zaczęły wystawać najpierw niewielkie, potem coraz zdobniejsze falbanki. Żeby nie przeszkadzały w codziennych czynnościach, nie brudziły się i chroniły ręce przed zimnem, mankiety owe zaopatrywano w dwa rozcięcia, które związywano ozdobną tasiemką. To właśnie ona dała początek najprostszej spince do mankietów. Był to króciutki, kolorowy, pleciony jedwabny sznurek, którego końce związane są w zgrabne supełki.

Właściwy kształt spinki zyskały pod koniec XVIII wieku. Chodziło nie tyle o praktyczne rozwiązanie, co zaprezentowanie zamożności. Mężczyźni nosili dotąd pierścienie i sygnety, teraz nadarzyła się kolejna okazja, by świecić biżuterią. Już sto lat wcześniej „London Gazette” donosiła o zdobnych w diamenty guzach, służących do spinania końców rękawów koszuli. Teraz modnisie zapinali mankiety kosztowną parą guzików obciągniętych materiałem bądź zdobionych malowaną miniaturą. Pojawiały się guzki ze szlachetnych metali, wysadzane kamieniami.

Dandys na salonach

Prawdziwa popularność spinek przyszła w wieku XIX. Niemały wpływ miały na nią oczywiście nowe kanony mody. W Anglii na początku wieku rewolucyjne trendy wyznaczył młodzieniec nazwiskiem Beau Brummel. Był modnisiem, pierwszym dandysem salonów, przyjacielem regenta. Wprowadził modę na przylegające do sylwetki, szyte na miarę ubiory. Powiadano, że poranne ubieranie się zajmowało mu nie mniej niż pięć godzin, a swoje buty kazał myć... szampanem. Jakkolwiek było, Brummel ukrócił rozbuchane zdobnictwo, które panowało w męskiej modzie. Od tej pory dżentelmen mógł nosić jedynie spinkę do krawata, dewizkę zegarka, sygnet i... spinki do mankietów właśnie.

Biżuterię wykonywano ze znanych od dawna kamei, pokrywano emalią, rzeźbiono w koralu, wulkanicznej lawie, kamieniach półszlachetnych i szlachetnych. Spinki dekorowano scenkami rodzajowymi i myśliwskimi, głowami zwierząt czy kobiet. Wzornictwo dopasowywano do aktualnej mody, na przykład fascynacji antykiem.

Około 1840 roku przebojem na rynki wdarł się tak zwany mankiet francuski, przez Francuzów określany jako „poignette mousquetaire”, czyli mankiet muszkieterów, składany, dwa razy szerszy niż normalny. Musiał być obowiązkowo nakrochmalony, sztywny i nieskazitelnie biały, bo w ten sposób właściciel pokazywał, że stać go na codzienną zmianę koszuli. W tym przypadku guzik się nie sprawdzał, rozkwitł więc handel spinkami.

Mieszczaństwo, którego nie stać było na drogą biżuterię, posiłkowało się spinkami z tanich metali, zdobionymi szkiełkami zamiast diamentów. Biel koszuli była nie do utrzymania, więc wynaleziono odczepiane kołnierzyki i mankiety, w wersji dla najuboższych – z papieru. Pojawiły się fabryki oferujące tanią, masową produkcję spinek. W USA hitem stała się maszyna wyrabiająca guziki i jednoczęściowe spinki do mankietów opracowana przez Georgea Krementza – została przerobiona z urządzenia do produkcji nabojów karabinowych.

Czaszki, orzełki i bohaterowie

Ciekawostką z epoki były przedmioty żałobne i patriotyczne. Pełni afektacji młodzieńcy często kazali umieszczać na spince pod szkiełkiem włos zmarłej ukochanej. Żałobnicy nosili spinki w kształcie czaszek i klepsydr.

Polacy z kolei podkreślali miłość do ojczyzny. Wspomniany wcześniej Fryderyk Chopin zaraz po przyjeździe do Wiednia sprawił sobie „spinki z polskim orzełkiem i chusteczki z haftowanym kosynierem”. Biżuterię wykonywano ze skromnych materiałów: żelaza, blachy mosiężnej, nawet drewna. Na mankietach pojawiali się narodowi bohaterowie, jak Kościuszko i Puławski oraz liczne symbole: korony cierniowe, palmy męczeńskie, herby czy kajdany.

Gdy pod koniec wieku XIX zmieniły się upodobania, zmieniło się również wzornictwo. Jubilerzy i artyści zwrócili się w stronę motywów roślinnych i zwierzęcych, odrzucając najdroższe materiały. Na mankietach zakwitły orchidee, rozwijały się wici i kwiatowe pąki, pojawiały się owady i żuki. Te organiczne formy zniknęły wraz z pojawieniem się geometrycznej stylistyki art déco. Mimo populistycznych tendencji i pojawienia się biżuterii z niedrogich materiałów, najwięksi jubilerzy nie zrezygnowali jednak ze zdobnych i drogich spinek. Domy jubilerskie Van Cleef & Arpels oraz Cartier proponowały dodatki wysadzane diamentami, rubinami czy szafirami.

W 1907 roku Maria Fiodorowna podarowała swojemu synowi Mikołajowi II parę wspaniałych spinek wykonanych przez słynną manufakturę Fabergé. Był to prezent z okazji Wielkanocy, a spinki miały stosownie jajowaty kształt.

Z myszką na bal

Przez lata zmieniały się nie tylko zdobienia, lecz także sposób mocowania spinek. Popularne były takie zrobione z dwóch przylegających elementów, które na mankiecie łączyło się na wcisk. Inne miały tylko jedną stronę ozdobną, drugą zaś w kształcie bulwy przeciskało się przez dziurkę. Wreszcie najnowszym, dwudziestowiecznym wynalazkiem są spinki o jednej płaszczyźnie ozdobnej, a z tyłu zaopatrzone w metalowy element w kształcie litery T – ta część może być na zawiasie, co ułatwia zakładanie.

Boom na spinki do mankietów przypada gdzieś na lata 50.-60. Od tego czasu pojawiło się tak wiele wzorów i zdobień, że trudno je opisać. Tania produkcja i popkultura sprawiły, że dziś dostępne są wszelkie kształty: od Myszki Miki, przez samochód strażacki, po Elvisa czy ręczny granat obronny typu F1. Niektóre spinki mają nawet zamontowany kompas, termometr albo zegarek. A na dodatek biżuteria ta już dawno przestała być wyłącznie męską domeną i równie chętnie noszona jest przez kobiety. Warto zajrzeć do szuflad i na strych – para spinek „po dziadku” może być znakomitym akcentem karnawałowego stroju.


Tekst: Stanisław Gieżyński
Wykorzystano: François Boucher „Historia Mody”, Arkady 2003; Andrzej Banach „O modzie XIX wieku”, PIW 1957
Fotografie: katalogi aukcyjne, Flash Press Media, East News, Forum,Ffree, www.jewelryexpert.com, www.galante.pl
Dziękujemy panu Arthurowi Andersonowi prowadzącemu stronę www.antiquecufflinks.blogspot.com za udostępnienie zdjęć.

reklama