ceramika Karoliny Nowak

Czarodziejka od kolorów – w pracowni ceramicznej Karoliny Nowak

Artyści

Jeżynki, ramenówki, cynamonki. Karolina nie piecze słodkości, ale ceramiczne naczynia. Pokazuje je na Instagramie od razu po wyjęciu z pieca. Rozchodzą się jak świeże bułeczki.

reklama
pracownia ceramiczna Karoliny Nowak


Kiedy Karolina była w szkole, zawsze słyszała od nauczycieli dwa komplementy: że ma wyobraźnię i jest dokładna, bo rysując, nigdy nie wychodzi za linie. Dziś tego drugiego nie potraktowałaby już jako uznania, bo w swojej pracy najbardziej lubi właśnie wyznaczone linie przekraczać. Miesza szkliwa, łączy kolory i nadaje kształty swoim naczyniom, łamiąc wszelkie zasady. Robi rzeczy niezwykłe – miski, czarki, talerze, które są jak małe dzieła sztuki.

Zanim zajęła się ceramiką, przez kilka lat jako specjalista od stosunków międzynarodowych próbowała wytrwać na różnych korporacyjnych posadach. Znudzona i zestresowana, bo z kredytem na koncie, ciągle drżała o kolejne kontrakty. Aż los sam pomógł jej wybrać nową drogę: poważna kontuzja kostki uziemiła ją i spowodowała, że kiedyś ciągle w biegu, teraz musiała zwolnić. – Zawsze kochałam prace manualne, no, może oprócz sprzątania – śmieje się Karolina. – Od dawna marzyłam, by ulepić coś z gliny, i wreszcie miałam czas. Rozejrzałam się więc po okolicy, spisałam kilka adresów i poszłam na pierwsze warsztaty.

> Zobacz także inne piękne naczynia w artykule: Tasja Ceramics: duński minimalizm z polską fantazją <

Dziś warsztaty robi sama, dla dzieci i dorosłych, w swojej nowej pracowni przy ul. Kolejowej w Warszawie. Kontakty z ludźmi zawsze ją inspirowały, dlatego chętnie bierze też udział w targach i kiermaszach. Lubi patrzeć, jak jedni nieśmiało przyglądają się ceramice, bojąc się dotknąć, by czegoś nie potłuc, a inni muszą znać najdrobniejsze szczegóły.
 



Czasem bywa zabawnie. – Kiedyś podeszła do mojego stoiska pewna pani i zapytała, do czego służy jedno z naczyń. A ja w całym tym targowym zamieszaniu byłam głodna i jedyne, co miałam w głowie, to zapach smażonych nieopodal pierogów, więc mówię: na pierogi. I widzę ten cudowny błysk szczęścia w jej oku, i patrzę, jak się odwraca i woła przez całą halę: „Halina, chodź szybko! Znalazłam w końcu pierogarki!” – wspomina rozbawiona Karolina. – Panowie za to często pytają, czy robię naczynia jak w słynnej scenie z filmu „Uwierz w ducha”. Widać lepienie naczyń romantycznie się im kojarzy.

Choć po każdych targach jest zmęczona, to właśnie tutaj znajduje wiele inspiracji, a bywa nimi niemal wszystko, na przykład koronka na czyjejś bluzce. – Patrzę i od razu sobie wyobrażam, jaki piękny talerz by powstał, gdybym odbiła ją na rozwałkowanym płacie gliny.

Oprócz spotkań z ludźmi od zawsze inspiracją są woda i ukochane rośliny, które pojawiają się w jej pracach, jeśli nie w kolorach, to w formie. Robi więc półmiski jak piórka, liście, główki kwiatów w rozkwicie, promyki słońca, łódeczki. Za to wciąż nie może znaleźć nazwy dla swojej firmy, choć intensywnie rozmyśla o tym od dłuższego czasu.

Póki co znaleźć ją można, wpisując na Instagramie: @karolinanowakceramika

> Prosta forma z mocnym akcentem – plamkami albo uszkiem malowanym prawdziwym złotem. Taka jest porcelana Kasi Malik-Kosińskiej, założycielki pracowni Malikceramik <

ZDJĘCIA, STYLIZACJA I TEKST: ALICJA RADEJ