

Grafiki Marka Basiula to opowieści o poszukiwaniu nowych rozwiązań i ciekawych form
ArtyściRelief, punkt, kreska, plama – wokół nich buduje swoje grafiki Marek Basiul. Każda jego opowieść to poszukiwanie nowych, ciekawych rozwiązań.

Z Markiem Basiulem, grafikiem, rozmawia Staszek Gieżyński
Wyobrażam sobie, że w sklepach z wykładzinami witają pana jak stałego klienta…
(śmiech) Faktycznie, by tworzyć grafiki, potrzebuję między innymi wykładziny PCV. Linoryt to bezpośrednia kontynuacja najstarszej techniki druku wypukłego, czyli drzeworytu. Cięcie w linoleum jest technicznie łatwiejsze. Drzeworyt w zależności od rodzaju i twardości drewna robimy w klockach ciętych wzdłuż lub w poprzek słoi. Trzeba je potem odpowiednio wyszlifować i przygotować. Dalej już wszystko tak samo: rzeźbimy rysunek, pokrywamy farbą i odciskamy na papierze czy tkaninie. To, co wypukłe, daje kolor, elementy wklęsłe pozostają białe. Mówiąc żartem, można by wyciąć kawałek linoleum z babcinej podłogi i go odcisnąć – jest już zazwyczaj porysowany, mamy więc do czynienia z jakimś autorskim komentarzem.

U pana oczywiście nie ma mowy o takim przypadkowym działaniu.
Grafika zmusza do poszukiwań i uczy dyscypliny. Codziennie biorę dłuto do ręki i sprawdzam nowe pomysły, czasem nawet mi się jakiś przyśni. Szukam ciekawych rozwiązań i eksperymentuję. Moim studentom powtarzam, że najważniejsze jest znalezienie własnego „charakteru pisma”, warsztatu i sposobu na wyrażenie siebie.
Używam w pracy na przykład polistyrenu wysokoudarowego. Taka płyta jest dość miękka, gładka i dobrze się w niej tnie sztorcowymi dłutami. Po wypełnieniu rowków farbą i odciśnięciu wychodzi czyściutka kreska, taka jak w miedziorycie. Eksperymentuję z drukiem transferowym: robię graficzny wydruk na papierze, a potem, gdy farba wciąż jest mokra, robię odcisk z tej odbitki. Powstaje wtedy kopia oryginalnej matrycy. Potem łączę lustrzane odbicia w abstrakcyjnie kompozycje.
Niektóre pana prace przypominają stare gazetowe fotografie. Jak to się dzieje?
Nie używam zdjęć, sam tworzę raster, czyli obraz ułożony z drobnego, powtarzającego się wzoru. Korzystam w tym celu z rękawa protetycznego, czyli sprzętu stomatologicznego. Ma silnik, giętkie ramię i wiertło. Nawiercam linoleum miejsce koło miejsca. Czasem to tylko punkt, czasem większe koło. To żmudna praca, ale ładnie modeluje rysunek, tworząc efekt poligraficznego rastra.

Jest pan także autorem ekslibrisów.
Jak patrzę na swoje starsze ekslibrisy, to myślę, że dziś miałbym kłopot z ich wycięciem (śmiech). Zrobiłem ich trochę, dla bliskich i przyjaciół. Łączę tu linoryt z drukiem ślepym, czyli odciskam wzór tłokiem, by uzyskać wypukły, reliefowy rysunek. Tłoczona płaszczyzna dobrze wygląda przy bocznym oświetleniu, bo widać ten trójwymiar i wszystko ze sobą gra. W ekslibrisie ważny jest pomysł: znajomej portrecistce zrobiłem taki z ujęciem tyłu głowy, widać tylko warkocz, a nie twarz, w której malowaniu się specjalizuje.
Przeczytaj też: Grafiki Gabrieli Gorączko są jak piękne wycinanki i opowiadają bardzo współczesne historie

Dużo mówimy o technice, a co z inspiracjami?
Czasem przetwarzam zastane obrazy, coś co mi wpadnie w oko. Byłem na przykład na plenerze nad morzem i zaintrygował mnie widok łodzi. Sięgam też po uniwersalne, ogólnoludzkie tematy. Stąd na grafikach pojawiają się takie postaci jak Batszeba, Danae, biblijna Zuzanna. Temat jest ważny, ale w pracy balansuję pomiędzy „co” i „jak” powiedzieć. Musi być jakiś punkt wyjścia, ciekawa forma graficzna. Źle jest, gdy za bardzo chcemy coś przekazać. Czasem dobrze powiedzieć mało albo wręcz nic.
Kontakt z artystą: mbasiul.art
Zdjęcia: Elżbieta Basiul, Adam Cupa, Zdzisław Mackiewicz, Michał Rygielski
Zdjęcie główne: „Pejzaż III”, 1999 r. i „Ex libris, University Library of Rijeka – Man and Fish_2003.tif”, 2023 r., poniżej: „Lux in tenebris I (dla R.O.)”, 2016 r.