

Piękna biżuteria artystyczna – bransolety, kolczyki i pierścionki Macieja Rozenberga to małe dzieła sztuki
ProjektanciMaciej Rozenberg wierzy, że piękna biżuteria dodaje kobietom mocy i magicznej aury. W jego pracach czuć echo minionych wieków i niszczycielskie działanie czasu.

Z Maciejem Rozenbergiem, projektantem biżuterii, fotografikiem i historykiem sztuki, rozmawia Stanisław Gieżyński
Gdy widzę pana prace, mam wrażenie, że wyruszam w podróż do przeszłości. Tylko dokąd? Do antyku? Jeszcze dalej?
Od dziecka towarzyszyło mi zamiłowanie do artefaktów, które mają swoją długą historię. Intrygowały mnie piękne rzeczy stworzone siłą ludzkich rąk. W Polsce akurat antycznych śladów mamy mało, ale jest prehistoria i jest średniowiecze. Mój tata widział, że mnie ten odległy czas interesuje i zabierał w różne miejsca z nimi związane. Zwiedzaliśmy zamki i muzea. Ważny był jeszcze jeden aspekt tych wszystkich przedmiotów – to, jak przez wieki ulegały niszczeniu i powstawał tak zwany destrukt. Działanie czasu powoduje organiczną destrukcję, dzięki czemu wtapiają się one bardziej w przyrodę.

Próbuje pan ten proces naśladować?
Cokolwiek zrobię jako człowiek, wiem, że nie będzie to tak doskonałe jak dzieło natury. Rzeźby Henry’ego Moore’a są inspirujące i wspaniałe, jednak gdy znajduję na plaży spetryfikowany korzeń, bywa on ciekawszy niż wszystkie rzeźby Moore’a (śmiech). Wykonuję moją pracę, żeby zbliżyć się jakoś do natury. To wymaga pokory, wnikliwej, wręcz fotograficznej obserwacji i świadomości, czego poszukuję. Jeśli te związki wyczuwalne są w mojej biżuterii, to jest to dla mnie wielka satysfakcja.
Jak się osiąga taki efekt?
Sądzę, że wielka sztuka naznaczona jest prostymi środkami. Gdy patrzę na dawną rzeźbę, widzę konsekwencję poszukiwań twórcy, choćby to, że dłuto gdzieś mu się ześlizgnęło. Dziś nie przywiązujemy wagi do tego fizycznego aspektu rzemiosła, polegamy na rozwiązaniach szybkich i łatwych. Sztuka zamienia się w produkt. Ja mam w pracowni frezarki, mikroskopy i różne precyzyjne narzędzia, ale 90 procent mojego czasu poświęcam na kucie i repusowanie. Jak dawni twórcy używam młotków, rylców i punktaków. Gdy tworzę obiekty na wystawę albo na zamówienie, powstają rzeczy unikalne. Oczywiście mogę spróbować je powtórzyć, ale nigdy nie będą takie same. Natomiast na pewno nie będą gorsze!




W swoich pracach chętnie używa pan surowego bursztynu...
Szczerze mówiąc, nie mogę patrzeć na polerowany bursztyn. Staram się odkrywać jego naturalny potencjał estetyczny, podkreślać organiczność. On jest najstarszym destruktem, z jakim mamy do czynienia, pochodzi przecież sprzed dziesiątek milionów lat. Zatopiona w nim historia jest nam nieznana: nie ma już tych gatunków owadów czy roślin, które w nim znajdujemy. Jednocześnie to materiał bardzo nowoczesny, jeśli zostanie odpowiednio pokazany. Ma taką gamę odcieni, której nie spotkamy w wykreowanym przez nas świecie sztucznych kolorów. Zmieniają się wraz z warunkami naturalnymi, światłem. Pozbawianie go naturalnej powierzchni (kory) to z zasady robienie mu krzywdy. Zdarza mi się jednak poddać go obróbce mechanicznej lub termicznej, by uzyskać pożądany efekt.

Moją biżuterię kieruję do kobiet nowoczesnych, które w czasach zindustrializowanej monotonii poszukują nowego, ponadczasowego stylu.
Miałby on być rozumiany jako wyraz opozycji
oraz niezależności wobec szybko zużywających się powierzchniowych „modnych form”. Rozmach
oraz subtelność, jednocześnie szlachetna prostota i elegancja stanowią fundament moich działań twórczych.

Studiował pan fotografię na ASP. Skąd pomysł, by zająć się tworzeniem biżuterii?
Z dzieciństwa pamiętam, jak nieatrakcyjny był PRL. Zawsze chciałem przeciwstawić się tej brzydocie. Z czasem doszedłem do wniosku, że nie mogę zmienić świata, ale mogę sprawić, by to, co wkoło mnie, było jak najładniejsze. Biżuteria jest doskonałym sposobem na poprawianie świata. Interesuje mnie potencjał piękna natury, a kobieta jest uosobieniem tego piękna. Biżuteria zawsze była czymś magicznym, dawała siłę. Chciałbym, by moje prace pomagały paniom odkryć w sobie moc i potencjał. Dawały aurę majestatu, powagi i elegancji, w imię antycznej zasady decorum.
Kontakt do autora prac: maciejrozenberg.com
Zdjęcia: Maciej Rozenberg
Zobacz też: Biżuteria jak talizman. Marta Norenberg tworzy srebrne ozdoby inspirowane osobistymi historiami