Kominki to już nie tylko piece, które grzeją. Można w nich upiec chleb, ugotować wodę, zamienić je w wodospad. Nie muszą stać na ziemi. Powiesimy je na ścianie albo pod sufitem, a ogień rozpalimy przez telefon.

Odkąd pamiętam, rodzicom marzył się w salonie duży, narożny kominek. Taki z pokaźnym paleniskiem, na którym płonęłyby szczapy drewna. Ale nasz letni dom jest niewielki i marzenie o tradycyjnym kominku od razu napotkało mnóstwo przeszkód. Stanęło na kozie, bo zajmuje zdecydowanie mniej miejsca, ale kominka długo nie mogliśmy odżałować. Rzecz działa się kilka lat temu, a szkoda, bo dzisiaj takich problemów już byśmy nie mieli.

Teraz kominek można zbudować nawet w małym domu. Wystarczy sięgnąć po pomysły Sylvii i Lukasa Redwitzów. Ich kominki są niewiele większe od kinkietów i montowane wysoko nad podłogą. Mamy też nietypowe propozycje firmy Focus: mocowane do sufitu piece na drewno – niektóre mogą mieć średnicę zaledwie 50 cm.

Wyglądają jak ogniska rozpalone w powietrzu. Można je porównać z dziełem sztuki, co wcale nie jest przesadą – ich pierwowzór wystawiono m.in. w Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku. Co więcej, dzisiaj widokiem buzującego ognia możemy cieszyć się nawet w mieszkaniu w bloku. Wszystko dzięki biopaliwom – w czasie spalania nie wydziela się dym, tylko para wodna. A co zrobić, gdy marzy nam się kilka kominków, w salonie, sypialni i, na przykład, przestronnej łazience?

Jeśli chcemy zaoszczędzić, wybierzmy palenisko dwustronne, które można wbudować w ścianę między pomieszczeniami. Jest przeszklone i ogień widać z obu stron. Jeszcze ciekawiej wyglądają wolno stojące piece na drewno, które mają ruchome paleniska – można je obracać nawet o 360 stopni, w zależności od tego, gdzie siedzimy. Lista technicznych nowinek jest długa.

– Coraz bardziej popularne są tzw. ciepłe zabudowy, czyli kominki z zamkniętym paleniskiem, wykonane z dobrze trzymających ciepło materiałów ceramicznych, w których nie trzeba montować mało estetycznych i wiecznie zakopconych kratek – tłumaczy Roman Buławski, producent eleganckich kominków. – Dzięki temu w pomieszczeniu panuje idealny mikroklimat dla alergików – dodaje.

Nie brakuje też pomysłów ekstrawaganckich. Firma Arkiane proponuje przeszkloną piramidę. Wszystkie przewody ukryte są w podłodze lub stropie (jeśli dom jest piętrowy), a rury zasysają spaliny od dołu. Z kolei Cera Design wymyśliła kominek obsługiwany przez telefon komórkowy – to dobre rozwiązanie dla osób, które nie lubią wracać do wychłodzonego domu. Ogień w palenisku da się włączyć przez komórkę, jeszcze kiedy jesteśmy w pracy. Są też kominki, w których można upiec chleb lub zagotować wodę, czy też modele z... wodospadem. Gdy znudzi nam się widok ognia, za pomocą pilota ustawimy miniwodospad – miłośnicy aromaterapii mogą dodać aromatyczne olejki.

We wnętrzach nowoczesnych sprawdzą się projekty firmy Mikołajczyk przypominające rzeźby, a w domach w stylu kolonialnym – sygnowane nazwiskiem Paco Rabanne kominki JC Bordelet. – Stal pomalowana w zebrę, panterkę lub cętki żyrafy to dobra alternatywa dla kamienia lub gipsu – opowiada Konrad Koper z firmy Koperfam. A Roman Buławski dodaje: – Jeśli chodzi o obudowę, do łask powracają kafle. Hitem ostatnich miesięcy są ogromne, bo o wymiarach 135 x 53 cm, kafle firmy Sommerhuber, która produkuje ceramikę już od pięciuset lat i była głównym dostawcą kafli na dwory Austrii i Niemiec.

Bo mimo pędu za wymyślnymi rozwiązaniami, nadal największy sentyment czujemy do tradycji – pieca jak w wiejskiej chacie, starej kozy stojącej w rogu pokoju czy prostego kominka z paleniskiem prawie na podłodze. Wystarczy ustawić wokół niego miękkie pufy, wygodne fotele, półokrągłe kanapy i rozsiąść się jak przy ognisku.


Tekst: Monika A. Utnik
Fotografie: archiwa firm

reklama