Atelier Sylwii Romaniuk – baśń z tysiąca i jednej nocy

Atelier artystów

Jedwabne, koronkowe, naszywane złotem i kamieniami – pomysły na suknie przychodzą Sylwii Romaniuk w snach. Kobiety wyglądają w nich jak księżniczki.

reklama

Sylwia Romaniuk pierwszą sukienkę uszyła dla siebie, na ślub koleżanki

– Była zielona, z trenem, zdobiona złotymi sznurami. Kilka osób pytało mnie, gdzie ją kupiłam – wspomina projektantka Sylwia Romaniuk. Takich kreacji w sklepach nie było. Projektowała więc nie tylko dla siebie, ale też dla przyjaciółek, a potem dla przyjaciółek przyjaciółek.

Z czasem Szczecin, gdzie zaczynała swoją przygodę z igłą i nitką, okazał się za mały. Przeniosła się do stolicy. Wynajęła pracownię w stylowej kamienicy z końca XIX wieku w Alejach Ujazdowskich pod numerem 41. Ledwie zdążyła urządzić atelier, kiedy dowiedziała się, że jedzie z kolekcją do Dubaju.

– Jak setki projektantów ze świata wysłałam zgłoszenie na Arab Fashion Week, a oni zaprosili mnie, żebym wystąpiła w pokazie. Na przygotowania miałam dwa miesiące, a to tyle, co nic – śmieje się. Potrzebowała aż 25 kreacji. Na szczęście w atelier wisiało sporo strojów idealnych na tak wielkie modowe wydarzenie. – Pokazałam kobietę w dwóch odsłonach: romantyczną i zmysłową w jasnych sukniach oraz drugą – femme fatale w ciemniejszych – opowiada. Kreacje uszyła z tkanin, które najbardziej lubi, czyli jedwabi, muślinów, koronki. Wszystkie połyskujące cekinami i kamieniami.

Jej pokaz był ostatniego dnia imprezy, tuż po prezentacji ulubieńca dubajskich dam, czyli Michaela Cinca, którego projekty sprzedają się za setki tysięcy dolarów. Trochę obawiała się tego zestawienia z mistrzem, ale poszło wspaniale. Wcześniej w sukniach Sylwii pokazywały się polskie celebrytki: Edyta Górniak, Anna Lewandowska, Ewa Chodakowska czy Justyna Steczkowska. Teraz klientkami zostały nawet księżne z Amirą bint Ajdan ibn Najif at-Tawil na czele, piękną i mądrą Saudyjką z rodziny królewskiej.

Na pytanie, jakie są księżniczki, Sylwia nie odpowiada od razu

 – Takie jak my, tylko nie chodzą po sklepach. To sklepy przychodzą do nich – mówi po chwili namysłu. – W jednym domu mogę poznać i czterdzieści zainteresowanych modą kobiet. Najbardziej lubią pastelowe kolory, ponieważ wiadomo, czerni mają pod dostatkiem na co dzień. Interesuje je tylko najwyższej próby krawiectwo, w duchu haute couture.

Sylwia uwielbia projektowanie i uważa, że przychodzi jej z łatwością. Pomysły pojawiają się nawet w snach, tylko musi pamiętać, żeby od razu po przebudzeniu je zapisać. Teraz marzy o butiku w Moskwie i Londynie. Już szuka odpowiedniego miejsca, by podbić serca tamtejszych pań. 

Tekst: Beata Woźniak 
Stylizacja: Joanna Płachecka
Zdjęcia: Michał Mutor