Marian Konieczny mówi, że rzeźbienie to „boska praca”, że artysta może poczuć się jak Bóg, który ulepił człowieka z gliny.

Pracownia jest ogromna, drugiej takiej nie ma ponoć w Krakowie, bo i dzieła, które w niej powstają, zadziwiają rozmachem i gdzie indziej by się nie pomieściły. A i tak siedem metrów wysokości to często za mało. Zdarza się, że model robiony przez profesora Koniecznego w skali jeden do jednego za nic nie wchodzi do atelier i jego elementy trzeba dorabiać oddzielnie, gdy tymczasem pocięta na kawałki gipsowa bryła czeka już na podróż do odlewni. Tak było na przykład z pomnikiem Jana Zamoyskiego, bo pod dachem nie zmieściła się hetmańska buława.

Atelier Mariana Koniecznego łączy się z położonym nieco wyżej na zboczu domem. To miejsce wyjątkowe. Powstało na początku lat 70. u stóp kopca Kościuszki. Z tarasów widać Wisłę, a w oddali zarys Wawelu. Do pracowni można zejść otwartym pasażem, który oddzielają od ogrodu tylko filary z oryginalnymi kapitelami. Profesor sam je zaprojektował i nie ma dwóch takich samych. Tu mieści się także galeria jego rzeźb, a dokładnie gipsowych modeli, które pozostają, gdy gotowe monumenty ruszają w świat. W końcu to tu powstały najsłynniejsze z jego rzeźb, jak choćby warszawska Nike.


Artysta zwykle zaczyna pracę od zrobienia małych szkiców w glinie i gipsie. W miarę dojrzewania pomysłu przygotowuje projekty w coraz większej skali. W końcu powstaje gipsowy model w skali jeden do jednego, z którego potem odlewa się rzeźbę w brązie. Pierwszym gigantem, który narodził się w tej pracowni, był mityczny nowohucki Lenin, „wyprowadzony” ostatecznie z Nowej Huty na fali Solidarności i odnowy. Odkupił go od władz miasta szwedzki kolekcjoner i uczynił atrakcją swojego Parku Osobliwości. Inne ważne dzieło to krakowski Pomnik Grunwaldzki – kopia przedwojennej rzeźby Antoniego Wiwulskiego, powstałej w pięćsetną rocznicę bitwy pod Grunwaldem, a zniszczonej przez hitlerowców. Ponieważ zachowało się mało zdjęć dokumentujących przedwojenne dzieło, Konieczny pojechał nawet do Paryża, gdzie żyła jeszcze córka współpracownika Wiwulskiego. Odnalazł model pomnika i, co najważniejsze, karton z naniesionymi wymiarami. Dzięki temu mógł wiernie odtworzyć dzieło. Na początku lat 80. Konieczny wygrał konkurs na projekt pomnika Wyspiańskiego, który ostatecznie stanął przed gmachem Muzeum Narodowego w Krakowie. Spacerując aleją 3 maja, zobaczymy zadumaną postać młodopolskiego artysty w otoczeniu postaci z jego utworów: „Nocy Listopadowej”, „Wesela”, „Wyzwolenia”.

Jednak oprócz tych reprezentacyjnych dzieł są i takie bardziej osobiste – jak te z serii „Dedal i Ikar”. Temat fascynował go od czasów gimnazjalnych, kiedy poematu Owidiusza uczył się na pamięć. Jego fragmenty do dziś cytuje po łacinie. Ale wciąż – jak mówi – jest „niesyty”, bo nie udało się mu znaleźć idealnej formy, by zobrazować przesłanie historii Dedala, architekta i rzeźbiarza oraz jego syna Ikara. Dramat sprzeczności między marzeniem (wzlotem) i rzeczywistością (upadkiem) to, jak tłumaczy profesor Konieczny, temat ważny, bo dotyczący każdego.

Atelier profesora Mariana Koniecznego jest nie tylko miejscem pracy, ale i niezwyczajnym muzeum. Aby je odwiedzić, trzeba wcześniej umówić się na wizytę. Wielka sztuka w domowej atmosferze.

Tekst: Dorota Morawetz
Fotografie: Witold Górka