Dorota mówi, że jest lokalną patriotką z Powiśla. – Niby mieszkam w centrum Warszawy, a tyle tu zieleni, przedwojennych kamienic, kafejek, sklepików. Ta dzielnica jest niepowtarzalna.

Urodziła się w boskim Buenos, ale mieszkała tam za krótko, by przesiąknąć atmosferą Ameryki Południowej. Swój dom urządziła w duchu modernizmu – lekko i prosto. Żeby, z jednej strony, widać było geometryczną grę płaszczyznami, z drugiej – znaleźć na ścianach miejsce dla ukochanych plakatów Eryka Lipińskiego, grafik Stanisława Fijałkowskiego, gwaszy i olejów Aleksandry Jachtomy. Trzeba przyznać, że minimalistyczny przedwojenny styl, surowy i pozbawiony ozdobników, jest wręcz wymarzony dla kolekcjonerów współczesnego malarstwa, plakatu czy fotografii. Meble nie odciągają uwagi, pozwalają skupić się na sztuce.

Wnętrza w klimacie modernistycznym można układać jak puzzle. Do mebli z lat 30. pasują polskie projekty starsze o 20, 30 lat. Mnóstwo takich mebli stoi po dziś dzień w domach, a ich właściciele zwykle nie mają absolutnie świadomości, że zmęczony życiem kwietnik czy z lekka przetarta amerykanka nabrały mocy i zapracowały sobie na miano antyku. Sporo takich smaczków – często za grosze i do renowacji – można zdobyć na aukcjach internetowych. Do geometrycznych, pozbawionych fikuśnych ozdobników brył, które z założenia miały być przede wszystkim funkcjonalne, świetnie pasuje modne ostatnio skandynawskie wzornictwo. Kamienica na Powiślu, w której Dorota kupiła mieszkanie, została zbudowana w międzywojniu. Jest zacisznie, przy tonącej w zieleni skarpie wiślanej, wymarzonej na spacery, a jednocześnie otoczonej malowniczymi koloniami niskich domów.

– Ta część Powiśla to jedno z najpiękniejszych miejsc w Warszawie – opowiada właścicielka. – Można się od niego uzależnić, tak jak ja. Poprzednio mieszkałam także na Powiślu, kilkaset metrów stąd, ale szukałam czegoś w przedwojennym budynku. Mam tu mnóstwo znajomych i niedaleko wydawnictwo, w którym pracuję.

Niewiele trzeba było poprawiać po dawnych projektantach, raptem zburzyć jedną ściankę, żeby salon i hol nabrały oddechu. Poza tym wszystko jest, jak było. Dorota i architekt Jacek Jaskóła byli zgodni: nie ma potrzeby poprawiać dobrego projektu.

– Chciałem wykorzystać potencjał kamienicy i nie tworzyć obcego wnętrza. Właścicielka myślała tak samo – mówi Jacek. Jemu zresztą także bardzo odpowiadają modernistyczne klimaty i często w takim duchu urządza domy. – Za co kocham tamte czasy? Za prostotę, funkcje i elegancję. Projektowanie zgodne z duchem szkoły Bauhausu, czyli kompleksowo – od ogółu do szczegółu. Modernistyczne projekty do dzisiaj wyglądają świetnie, a niektórzy mylą je ze współczesnymi – dodaje.

Po poprzednim właścicielu Dorota odziedziczyła zalążek umeblowania: karnisz w salonie, rozkładaną kanapkę i jodełkę na podłodze. Do nich dobierała pozostałe meble. Wszystkie są oryginalne, pochodzą z okresu międzywojnia lub lat 50. i 60. Wyszukiwali je na aukcjach internetowych oraz polskich i zagranicznych targach staroci. Większość to były okazje – stół z krzesłami na przykład kosztował niespełna 500 zł, podobnie jak fioletowy fotel. Na zamówienie zrobiono jedynie miętową sofę oraz regał ze sklejki, którym zabudowano ścianę w sypialni (dzieło firmy Intterno Home). Projekt nawiązuje oczywiście do modernizmu. Jacek przyznaje, że tworząc domy i meble, często inspiruje się malarstwem – Mondrianem, Kandinskim czy Rothko. – Obrazy w moich projektach zawsze mają duże znaczenie. Mieszkanie Doroty jest na to świetnym przykładem.

Architekt: Jacek Jaskóła
Lubi projekty w kamienicach, gdzie co prawda napotyka się mnóstwo trudności, ale to zmusza do wymyślania ciekawych rozwiązań. Ulubiony styl – modernizm oraz lata 50. i 60. Projektantami, których najbardziej ceni, są architekci: Marcel Breuer, Mies van der Rohe i Richard Meier.
Ma pracownię JJ ARCHITEKCI i firmę projektującą meble INTTERNO HOME.
www.jjarchitekci.pl
tel. 609 638 655

reklama