Magda jest bankowcem, a Wojtek prawnikiem – wydawać by się mogło, że są śmiertelnie poważni. Tymczasem oboje to artystyczne dusze z kapitalnym poczuciem humoru. Mieszkają w Dąbrowie Górniczej, do pracy dojeżdżają do Sosnowca. W weekendy potrzebowali spokoju. I tak wykiełkował pomysł na dom w górach. Stanął w Beskidach, choć daleko mu do góralskich chat. Biały świerkowy dom przyjechał z... Norwegii.

Chata z bali w góralskim stylu

Zaczęli od internetu. Propozycji, owszem, znaleźli kilka, ale jedna podobna do drugiej. Zawsze była to chata z bali, w typowym góralskim stylu, z murowanym kominkiem, nad nim skrzyżowane szable, a na ścianach poroża i skóry. Magda i Wojtek szukali czegoś lżejszego, więc norweski biały dom w Wiśle od razu zwrócił ich uwagę. Należał do ewangelickiego zboru Stowarzyszenia Stanowczych Chrześcijan. – Chrześcijanie okazali się też stanowczymi negocjatorami, nie chcieli opuścić ani złotówki – śmieje się Wojtek. – Ale dom wart był każdej ceny – przyznaje.

Norweska technologia budowy domu

Jest zbudowany według norweskiej solidnej technologii (w Skandynawii powstało 700 takich domów, w Polsce ten jest pierwszy), która sprawdziła się w surowym klimacie. Powstał ze specjalnie spreparowanych i sezonowanych desek z syberyjskich drzew. Ma masę okien (otwieranych wygodnie na zewnątrz), żeby wpadało dużo światła, którego na północy zawsze brakuje. – Był jeszcze jeden plus – mówi Wojtek. – Nie musieliśmy się długo zastanawiać, jak go urządzić. Skoro skandynawski jest na zewnątrz, w środku nie mogło być inaczej.

O pomoc poprosili architektkę Magdę Browarską. Znają się praktycznie od zawsze i ufają jej (urządziła m.in. kancelarię Wojtka). – Jestem fanem Magdy i chętnie mianowałbym się prezesem stowarzyszenia wielbicieli jej talentu – żartuje Wojtek.

Biel połączona z szarością i kremem

Dwie Magdy (właścicielka i projektantka) każdą rzecz po babsku przedyskutowały. Biel połączyły z szarością i odrobiną kremu, a na koniec dorzuciły drobiazgi z francuskiej Comptoir de Famille. Wszystko odbyło się przy ogromnym wsparciu sąsiadów. Nieobecność Magdy i Wojtka nie była żadnym problemem. Pan Roman montował antenę telewizyjną, pan Krzysztof wycinał dziurę w szafce pod umywalkę. – Nawet dostawy przychodziły, kiedy nas nie było, bo nasi nowi sąsiedzi, mieszkający dwa domy dalej, mieli klucze i byli gotowi do pomocy o każdej porze dnia i nocy – mówi Wojtek. – Bez ich wsparcia byłoby o wiele trudniej.

POLECAMY TAKŻE: Skandynawski dom na Podhalu - z zewnątrz góralska chata, a w środku...

Tekst i stylizacja: Kasia Mitkiewicz
Zdjęcia: Michał Skorupski
Za pomoc w sesji dziękujemy firmom: Belbazaar i Fabryka Wnętrz.

reklama