Świąteczny blask w efektowym stylu. To mieszkanie w kamienicy zostało urządzone z amerykańskim rozmachem
Stylowe i przytulneNa Boże Narodzenie mieszkanie Joanny i Krzysztofa całe lśni. W salonie połyskują welury, błyszczy wypolerowane szkło, a w lustrach odbija się światło świec.
Wprowadzili się do tej kamienicy tuż przed Bożym Narodzeniem rok temu. Między pokojami wędrowali po ścieżce z kartonów, a po drodze zmieniali buty, by nie nanieść pyłu do sypialni, do łóżka. Kuchni nie było, musieli na nią czekać jeszcze trzy miesiące. – Świąteczne potrawy gotowałam na podłodze. Ale podałam je za to na pięknej zastawie! – śmieje się Joanna.
W tym roku będą obchodzić Gwiazdkę już w kompletnie urządzonym mieszkaniu. Choć los związał ją z Krakowem, nigdy nie kryła sympatii do małych miasteczek z klimatycznymi, starannie odnowionymi kamienicami. – W takich miejscach czas płynie wolniej, wszędzie można dojść na piechotę, a po kilku tygodniach sklepikarze stają się dobrymi znajomymi – tłumaczy. O przeprowadzce do Bochni zadecydowały… klucze. Upuściła je w czasie koncertu, na który wybrała się z przyjaciółmi. Narobiły hałasu, zwróciła na siebie uwagę grającego na organach Krzysztofa. Zapamiętał ją i odnalazł. Joasia stawiała wówczas pierwsze zawodowe kroki w Krakowie, a on od lat związany był z Bochnią, gdzie organizuje koncerty i prowadzi zajęcia w szkole muzycznej. Jest multiinstrumentalistą – gra na organach, fortepianie, trąbce i akordeonie. Więcej czasu niż na klasycznych randkach spędzali w podziemiach krakowskiego rynku, słuchając nieodkrytych talentów muzycznych.
Po pewnym czasie uznali, że chcą mieszkać razem i najprościej będzie, jeśli to ona przeprowadzi się do niego. 75-metrowe mieszkanie w kamienicy po raz pierwszy oglądali w ciepłe wrześniowe popołudnie. Jesienne światło tańczyło na starej jodełce francuskiej, za oknami widać było las. – Parkiet i widoki to były jedyne zalety, wszystko inne musieliśmy zmienić – podsumowuje Joanna.
> Zobacz też: Wyspa z widokiem – mieszkanie na Bielanach urządzone w amerykańskim stylu <
Mieszkanie w kamienicy inspirowane amerykańskim stylem
Gdy nowo kupione mieszkanie było jeszcze wielkim placem budowy, pracodawca dwukrotnie wysłał ją za ocean. Od 9 do 17 sumiennie wypełniała więc obowiązki służbowe, a po godzinach zwiedzała kolejne miasta: Chicago, San Francisco, Nowy Jork. – Podziwiałam monumentalne kamienice i drapacze chmur, ale korciło mnie, by zobaczyć, jak mieszkają ludzie na przedmieściach – wspomina. Ciekawość zaspokoiła, oglądając domy wystawione na sprzedaż. – Miałam z tego ogromną frajdę. W przestronnych kuchniach i sypialniach czułam się jak na planie filmowym. I na dobre pokochałam ciężkie, solidne meble, dekoracyjne kominki oraz tapicerowane sofy – dodaje.
Po powrocie z podróży postanowiła pożenić amerykański rozmach z mieszkaniem w bocheńskiej kamienicy. – Nie mieliśmy domu z charakterystyczną dla tego stylu werandą, przestronnego salonu ani szprosów w oknach. Nic chciałam więc robić czegoś na siłę, by nie wyszło śmiesznie. Zapożyczyłam od Amerykanów to, co dobrze u nas będzie wyglądało: symetrię, błyszczące dodatki i nietypowe kolory – wyjaśnia. I wtedy przydały się umiejętności z kursu dekoratora wnętrz. Bo chociaż Joanna skończyła zarządzanie i inżynierię produkcji, karierę związała z projektowaniem.
> Zobacz też: Eleganckie mieszkanie w filmowej kamienicy – styl francuski z designerską nutą <
Antracytowa kuchnia – piękna alternatywa dla czerni do dużych pomieszczeń
– Kiedyś usłyszałam, że najbardziej podobają nam się piosenki, które dobrze znamy. Mam wrażenie, że to samo dotyczy wnętrz. Zalała nas fala biało-szarych mieszkań – ładnych, ale powtarzalnych. A ja mam przewrotną naturę. Kuchnię zrobiłam w kolorze antracytu, bo stolarz powiedział, że nie jest na czasie – śmieje się.
Postawili na typowy podział ról. Krzysztof nadzorował prace budowlane i wiele brał na siebie. Skuwał tynki, kleił sztukaterie, układał styropian pod podłogą. Joanna pozamieniała przeznaczenie pokoi i zajęła się wystrojem. Konieczny był nowy projekt elektryki, wymiana pionów wodnokanalizacyjnych oraz całej stolarki – wylicza. Nie obyło się oczywiście bez niespodzianek. – Kiedy uruchamialiśmy ogrzewanie podłogowe, zalaliśmy sąsiadkę, bo jedna z ekip uszkodziła rurki. Fachowiec od tynków zostawił nas z dnia na dzień, a stolarz, po pomierzeniu mebli, zwodził prawie rok – wymienia jednym tchem.
Nie zrażając się przeciwnościami, w ekspresowym tempie gromadziła w domu rodziców wszelkie dodatki. Poduchy i zasłony, żyrandole i kinkiety, a nawet portal kominkowy czekały już w pudłach i paczkach na strychu. – I chociaż nasze mieszkanie ciągle wyglądało jak pobojowisko, ja miałam już dobrane sztućce i serwetki na Wigilię. Na szczęście mężowi wszystko się podobało – wspomina. W tym roku świętować będą już bez żadnych niespodzianek.
Zobacz więcej zdjęć mieszkania w kamienicy urządzonego z amerykańskim rozmachem
Kontakt do architektki: Joanna Klimkowska, JK Studio Projektowania Wnętrz, jkstudioprojektowaniawnetrz@gmail.com
Tekst i stylizacja: Agnieszka Wrodarczyk/ HAPPY PLACE
Zdjęcia: Michał Skorupski