Pochodzący z II połowy XVIII wieku mieszczański dom w Andrychowie, z podcieniami i facjatką nad wejściem, wielokrotnie zmieniał właściciela. Po II wojnie światowej stał się czynszówką, administrowaną przez urząd miejski. Gdy zabrakło gospodarza, szybko podupadł, a kiedy ostatni lokator wyprowadził się do mieszkania w bloku, służył bezdomnym. Zrujnowany, opuszczony, nie był ozdobą rynku – władze Andrychowa postanowiły więc zabytek rozebrać i przenieść na większy plac przy bocznej ulicy.

Przygotowano tam podmurówkę pod dom i piwnicę ziemną – podobnie jak w starym miejscu. Planowano też izbę pamięci, muzeum, ale czas mijał i nic się nie działo... W końcu miejscowi rozebrali drewno na opał. Po tamtym zostały tylko stare zdjęcia, rysunki i opisy, przydatne przy rekonstrukcji.

Obecni gospodarze, Krystyna i Adam, wygrali przetarg i pod czujnym okiem konserwatora zabytków przystąpili do odbudowy. Trzeba było na nowo zamawiać drewniane bale i szukać dobrych cieśli, potrafiących budować „po staremu”. Pani Krystyna wspomina budowę, jako wielką przygodę życiową: – Zawsze marzyliśmy z mężem o własnym domu z ogrodem, gdzie moglibyśmy zamieszać z dziećmi (Agatą i Wojtkiem), zwierzakami i swoimi zbiorami.

Nie sądzili, że los podsunie im tak szczęśliwe rozwiązanie – replikę prawie 200-letniego domu, ale z własnym pomysłem na wnętrze. Powstało więc wymarzone miejsce: na zewnątrz stare, w środku obszerne i ze wszystkimi udogodnieniami współczesnej cywilizacji, ale pełne staroci, pamiątek i klimatów z poprzedniej epoki.

reklama