Być może już niedługo na ulice wyjedzie auto zrobione z bambusa i rattanu. Na taki pomysł wpadł młody Filipińczyk Kenneth Cobonpue.
„To bambusowy hit” – głosiły pierwsze strony włoskich gazet, gdy projektant pokazał dwa lata temu swój ekologiczny samochód Phoenix na wystawie „Imagination & Innovation”.
Chłopak od lat pasjonuje się motoryzacją i kolekcjonuje stare auta – w garażu trzyma m.in. ferrari z 1974 roku. Ale zanim odważył się pokazać własny model wyścigówki, zawojował świat meblami zrobionymi z naturalnych materiałów (drewna, wikliny, bambusa, abaki i włókna palmy buri) – fotel Yin & Yang z ażurową rattanową ramą stał się kultowym meblem dla tych, którzy nie podążają ślepo za modą. Magazyn „Time” nazwał wtedy Kennetha „pierwszym wirtuozem rattanu”.
Filipińskie rękodzieło w supernowoczesnym, dizajnerskim opakowaniu. Tak można w skrócie opisać jego projekty. Cobonpue mieszka i pracuje w rodzinnym Cebu. – To centrum współczesnego włókiennictwa. Znajdziemy tu najlepszych rzemieślników, którzy uplotą siedzisko z włókien palmy czy bambusa i nie będą im straszne tysiące supełków – opowiada Kenneth. – Swoje meble produkuje w Cebu wiele znanych firm, jak włoski Dedon czy B & B Italia, a także projektantów, na przykład Patricia Urquiola – dodaje.
Dzisiaj. Bo pod koniec lat 90., kiedy Kenneth zaczynał przygodę z dizajnem, o Cebu nikt jeszcze nie słyszał. To on wpadł na pomysł, by zachodnią technologię połączyć z wyspiarską tradycją. Wkrótce kolekcją Yin & Yang zainteresowali się Marcel Wanders, Tom Dixon i Ross Lovegrove – guru współczesnego wzornictwa – i wprowadzili Kennetha na dizajnerskie salony. Gotyckie łóżko Hagia, krzesło-kosz Dragnet, łóżko-pagoda Ima, krzesło-kwiat Bloom… – zlecenia posypały się jedno po drugim. Teraz krzesła, fotele i sofy Filipińczyka stoją w niejednej hollywoodzkiej rezydencji, choćby u Brada Pitta. Zagrały też w kinowym hicie „Ocean’s 13”.
A wszystko przez… mamę. Betty Cobonpue, też projektantka mebli, założyła w latach 70. firmę produkującą rattanowe fotele. – Wychowałem się w fabryce – wspomina Kenneth. – Gdy tylko otwierałem oczy, biegłem do warsztatu mamy na tyłach domu, gdzie zaprzyjaźnieni rzemieślnicy uczyli mnie, jak z drewna i wikliny zbudować zabawki. Nie rozumie, dlaczego postanowił studiować biznes. Wytrzymał dwa lata, po czym stwierdził, że to nie dla niego. Wtedy przeniósł się na wzornictwo – zawalił jednak egzamin, bo nie umiał rysować. Rok spędził na nadrabianiu zaległości (u jego nauczyciela pobierała lekcje rysunku również Monique Lhuillier, znana dziś w Kalifornii projektantka sukien ślubnych) i nareszcie odważył się zdawać do Pratt Institute w Nowym Jorku. Został przyjęty.
Kenneth jest mocno zapracowany: poranki spędza w założonej przez siebie firmie Hive z oświetleniem, w środy wykłada wzornictwo na uniwersytecie, wieczorami buduje modele kolejnych projektów (rzadko kiedy używa komputera, meble woli najpierw szkicować na papierze, a potem ręcznie budować ich miniatury), a weekendy poświęca na dopieszczanie swojego domu. Zbudował go oczywiście w ukochanym Cebu. – To wariacja na temat tradycyjnej azjatyckiej architektury – opowiada. – Zaprojektowałem kilka osobnych pawilonów. Stoją na sześciu poziomach, połączone są szklanymi korytarzami i otoczone wodą. – W sypialni mam łóżko Hagia, a w salonie krzesła Noodle – wylicza. – Bo lubię testować swoje meble, zanim pójdą w świat.
Tekst: Monika Utnik-Strugała
Zdjęcia: www.kennethcobonpue.com
reklama