Praktyczny wichrzyciel

Design

Projektant pracuje przez całą dobę – mówi Benjamin Hubert, młody londyński designer. – Nigdy nie wiesz, czy inspiracja nie przyjdzie na spacerze, w klubie albo galerii.

Skończył studia projektowania przemysłowego na Loughborough University w Londynie ledwie cztery lata temu, a już się wyróżnia. Właśnie został okrzyknięty designerem roku w Wielkiej Brytanii. Cecha charakterystyczna jego przedmiotów: prostota, funkcjonalność i niezwykłe materiały, bo trudno wyobrazić sobie lampy o kloszach z lanego betonu czy naturalnego korka, wielkie abażury zrobione z opakowań po lekarstwach albo doniczki ze styropianu.

– Lubię używać materiałów w odmiennym od zwykłego kontekście – tłumaczy Benjamin. – To wyzwanie dla ludzi, którzy kupują moje meble i przedmioty. Chciałbym, by myśleli o nich w nieco inny sposób. Jesteśmy zbyt przyzwyczajeni do standardowych rozwiązań, widzimy beton na budowie, a korek w butelce.

W swoich projektach używa zarówno ręcznie dmuchanego szkła, jak i przemysłowych żywic. Każda nowa technologia jest ekscytującym wyzwaniem. Przyznaje jednak, że najważniejsze dla niego to stworzyć rzeczy, których inni będą chcieli używać. Dobry produkt musi być funkcjonalny. – Nie jestem artystą – powiada. – Zajmuję się wzornictwem przemysłowym i muszę myśleć o kliencie.

Inspiracja? Przychodzi sama: raz podczas spaceru nad morzem, raz na zatłoczonej londyńskiej ulicy. – Projektantem się jest, a nie bywa – kwituje. I choć kiedyś chciał zostać artystą, nie żałuje wyboru. Twierdzi, że nie byłby dobrym malarzem, bo ma zbyt praktyczne nastawienie do życia.

Pracę we własnym studio zaczynał od drobnych przedmiotów: zegarów na ścianę, miseczek i stojaków na gazety. – Łatwo je projektować, wystarczy komputer i można z gotowym pomysłem szukać producenta – wyjaśnia designer. Wspomina, że na początku kariery nie wyobrażał sobie nawet, ile początkujący projektant musi... gadać.

Chodzisz po ludziach i próbujesz ich przekonać do swojego wzoru, namawiasz, pokazujesz. – Z wielu godzin takich rozmów może jedna przyniesie sukces, więc ciągle ćwiczysz umiejętności retoryczne – żartuje. Teraz jego studio ma już renomę, więc gadania jest o wiele mniej.

– Staram się, by moje projekty docierały do jak największej liczby odbiorców – mówi Benjamin. Dlatego unika tworzenia aury wyjątkowości i niedostępności. Nie limituje serii, by podbijać wartość rynkową, nie korzysta z drogich materiałów. Zależy mu, by jak najwięcej osób cieszyło się jego meblami czy lampami. A każdy nowy projekt to kolejna możliwość wykorzystania nietypowych i niecodziennych materiałów. Oto wyzwanie: najpierw dla twórcy, potem dla użytkownika.


Tekst: Stanisław Gieżyński
Fotografie: Benjamin Hubert Studio