Emocje, zmysłowość i energia kobiecego ciała – impresyjne malarstwo Natalii Fundowicz
ArtyściMalarkę Natalię Fundowicz zachwyca zmysłowość kobiecego ciała. Odnajduje ją w starych fotografiach.
Z malarką Natalią Fundowicz rozmawia Stanisław Gieżyński
Na pani obrazach widzę same kobiety. A gdzie mężczyźni?
(śmiech) Mój syn, gdy był mały, spytał kiedyś: mamo, dlaczego malujesz tylko panie? Zdziwiło mnie to pytanie, bo jakoś wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy. Faktycznie, w życiu namalowałam tylko jeden męski akt. W kobiecym ciele fascynuje mnie połączenie delikatności, piękna, różnorodnej formy. Byłam wychowywana głównie przez kobiety: mamę, siostry, babcię, to też pewnie miało wpływ. W malowaniu pomogło mi macierzyństwo, wielka pozytywna zmiana w moim życiu i cała gama uczuć i emocji z nim związanych. Paleta barw stała się czysta, obrazy radosne.
Czyli można mówić, że to malarstwo kobiece…
Moje malarstwo jest zmysłowe i intymne, mówi o istotnej części naszego życia, o której często zapominamy. A to wielka energia, która w nas drzemie. Moje akty są nieoczywiste, niedopowiedziane. Uciekanie od przedmiotowości jest ważne, bardzo bliska jest mi abstrakcja. Postaci często są w ruchu, a ich ciała fragmentaryczne lub częściowo ukryte. Szukam pewnej płynności formy, ale jednocześnie dbam o anatomiczną dokładność. Dlatego często maluję ze starych fotografii.
Przeczytaj też: Mity i tajemnice – urzekająca oszczędność formy w malarstwie Katarzyny Kudełki
Skąd pani bierze te dawne akty?
Kiedyś miałam album fotograficzny, nie pamiętam skąd, chyba gdzieś z Anglii. Teraz korzystam z internetu. Stare fotografie poruszają mnie w jakiś sposób, zatrzymuję się przy nich na dłużej. Może dlatego, że są właśnie mniej dosłowne i trochę jak rzeźby? Nigdy nie maluję z fotografii, które mają kolor. Cyfrowe zdjęcia zmieniam na czarno-białe, żeby mieć czystą wizję i żebym mogła sama dobrać barwy. Z fotografiami jest też czasem kłopot. Maluję np. obrazy z tańczącymi kobietami, ale trudno jest znaleźć zdjęcia nagich tancerek. Mogłabym je sama rozbierać, coś dopowiedzieć i malować z głowy, ale chcę, by wszystko było poprawnie.
Pani obrazy są bardzo dynamiczne. Jaki wpływ na to ma technika malarska?
Gdy byłam w ciąży, przestałam malować farbą olejną, żeby nie wąchać terpentyny. Eksperymentowałam z akwarelami oraz ekoliną, ale efekty były nietrwałe. Teraz maluję rozwodnionymi tuszami akrylowymi. Rozkładam na podłodze płótno, surowe lniane, o gęstym splocie lub zagruntowane na biało, i tańczę z pędzlem wkoło niego. Musiałam tylko na drzwiach pracowni umieścić tabliczkę „zwierzętom wstęp wzbroniony”, bo mi koty wchodziły na obraz i zostawiały ślady łapek w mieszkaniu. I jeszcze włosy na obrazach, to gorsze, bo nie da się ich usunąć.
Zobacz też: Od śpiewu do akwareli – o swoich dwóch największych pasjach opowiada malarka Małgorzata Flis
Emocje, zmysłowość, taniec. Brakuje tylko muzyki…
Muzyki słucham przy malowaniu! Włączam sobie coś klasycznego na skupienie albo muzykę filmową czy jazz. Czasami mam ochotę na zwykłe hity z radia. Miałam kiedyś pomysł, żeby oglądającym moje obrazy dawać słuchawki z muzyką. No i tytuły: całą serię moich prac nazwałam „Jak muzyka”, inne bywają fragmentami tekstów piosenek.
Kontakt z artystką: nataliafundowicz.pl
Instagram: @nataliafundowicz
ZDJĘCIA: archiwum artystki
Na zdjęciu głównym: fragment obrazu „ Jak muzyka 5”, 2021, poniżej: „Jak muzyka 11”, 2022