Dzięki Mazurom Agata trafiła do artystycznej szkoły i nauczyła się tworzyć grafiki. Tylko tak mogła zachować podpatrzone mazurskie krajobrazy.

Odkąd pamięta, każde wakacje spędzała na łódce razem z rodzicami, siostrą i bratem. A zimą w rodzinnym domu w Ostrołęce ciągle śniła jej się Kraina Wielkich Jezior z setkami żagli na wodzie. Nieustannie je rysowała. – Wygląda na to, że do Europejskiej Akademii Sztuk w Warszawie poszłam przez Mazury – opowiada Agata Budny-Ciszewska. – Chciałam zachować te pejzaże.

Wybrała grafikę i wymyśliła własny sposób jej tworzenia – ekologiczny. Wykorzystuje niepotrzebne rzeczy. – Najpierw robię szkic, a potem szukam odpowiedniej faktury do wykonania matrycy. To może być dosłownie wszystko – podarte stare koronki, ceratowe obrusy, folia bąbelkowa, nawet zużyte reklamówki. Raz dostałam od znajomej dzbanek zapakowany w tekturę falistą. Prezent był cudny, ale opakowanie przydało mi się jeszcze bardziej – woda na obrazach powstaje dzięki tej tekturze. Maluję ją farbami, potem kładę na papierze i odciskam, czasem kilka razy za pomocą prasy do linorytu. Każdy obraz tworzę trochę przypadkowo, bo do ostatniej chwili nie wiem, co za materiał wpadnie mi w ręce.

Kiedyś malarz Tadeusz Brzozowski opowiadał, w jaki sposób szuka inspiracji: „Chodzę po świecie i zbieram śmiecie”. Ja tak właśnie znajduję swoje „pomoce”.

Niedawno Agata zamieszkała w luksusowym miasteczku Wrota Mazur, niedaleko Pisza, gdzie zaczyna się szlak Wielkich Jezior.

Jej tata kupił kiedyś 12 hektarów łąk i wymarzył sobie osiedle: przystań w cichej, małej zatoczce, a wokół urokliwe domki. Był tylko jeden mały problem – zatoczka nie istniała. – Wykopiemy ją. To bułka z masłem – przekonywała 17-letnia wówczas Agata. Ojciec uznał, że ma rację. Okazało się to jednak nie takie proste. Koparki i pogłębiarki pracowały przez cały rok na okrągło (artystka z „wykopalisk” wygrzebywała bursztyny). Tak powstała zatoczka, a w niej port na 70 jachtów.

Parę lat później tuż obok zaczęły wyrastać domki. Można je wynająć albo kupić. Są białe, proste, ze spadzistymi dachami. Wnętrza urządza Agata. Te do wynajęcia w jeden sposób, a dla właścicieli – pod ich dyktando.

Swój zrobiła tak, jak lubi najbardziej. W marynistycznym stylu, w bielach i błękitach. Na ścianach powiesiła własne obrazy: na górze w sypialni żeglarskie, a na dole serię inspirowaną… snem. Bo dzisiaj, gdy mieszka już nad jeziorem, nie tęskni nocami za widokiem żagli na wodzie, więc jej sny są bardziej urozmaicone. Niektóre obrazy powstały po warsztatach w Belgii, w specjalnej wiosce dla artystów, gdzie można siedzieć parę tygodni i bawić się grafiką, używając najróżniejszych technik. Agacie najbardziej spodobała się serigrafia.

Teraz szuka kolejnych inspiracji i uczy rysować swoją córeczkę. – A jak tylko Ania podrośnie, razem z moim mężem Michałem pokażemy jej, jak się żegluje.

Tekst i stylizacja: Kasia Mitkiewicz
Zdjęcia: Mariusz Purta
Za pomoc w sesji dziękujemy sklepom: Belbazaar, Eurofirany