Małgosia i Wojtek mają za oknem widok jak marzenie – jezioro i lasy. Lepszego miejsca do tworzenia drewnianych mebli, mistrzowskiej zupy rybnej i magicznego nastroju nie mogli znaleźć.

Tego miejsca nie odkrywaliśmy świadomie, ono na nas czekało – mówi Małgosia. Kiedyś przejeżdżali przez Dorotowo tysiące razy w drodze na wakacje, do wsi Pluski, gdzie ich rodzice zbudowali letniska. Właśnie tam się poznali, nad brzegiem jeziora. Potem wspólnie, już po ślubie, mieszkali w daczy rodziców Małgosi, dopóki nie postawili własnego domu. Zajmowali się tłumaczeniami, projektowali meble.

W tym czasie w Dorotowie pewien Niemiec przerabiał przedwojenną szkołę na hotel. Poznali go kiedyś przypadkiem. Pewnego dnia zaczął ich namawiać, żeby dokończyli budowę i poprowadzili hotel. – Skusiło nas to, że możemy zaprojektować meble specjalnie do tego wnętrza. Pomyśleliśmy, że to będzie takie oryginalne portfolio – wspomina Małgosia.

Miejsce pochłonęło ich całkowicie.

– Organizacyjnie, bo jestem z wykształcenia menedżerem; kulinarnie, bo gotowanie zawsze sprawiało mi przyjemność; sportowo, bo bez wody nie umiemy po prostu „oddychać”, i oczywiście artystycznie – tu jest nasz twórczy poligon – tłumaczy.
Mówią o sobie: samozwańcy dizajnu. Po pierwsze, dlatego że nie kończyli artystycznych uczelni, a po drugie, ponieważ w ten sposób wyrażają dezaprobatę dla powszechnego kiczu i nudnych powtórzeń. Zawsze idą pod prąd. Robią meble wyłącznie z naturalnych materiałów, bo tylko takie są trwałe i szlachetne. Nie rozpadną się po dwóch latach, przetrwają pokolenia, a kiedy już się znudzą, można je spalić bez szkody dla środowiska.

Jednak projektowanie mebli to nie jedyna pasja Małgosi i Wojtka. – Dla pełnej harmonii umysłu potrzebna jest harmonia ciała – twierdzą zgodnie. Jeżdżą więc konno, pływają na długie dystanse, żeglują w sztormie, wiosłują. A potem oczyszczeni wracają do pracy z głowami pełnymi pomysłów.

Zdrowy tryb życia polecają także swoim gościom. Nawet przysmaki serwowane w hotelowej restauracji są tego dowodem. Smażą tylko fileciki z okonia. Poza tym wszystko gotują na parze, pieką lub podają surowe: jest więc przepyszna zupa rybna, carpaccio z polędwicy lub łososia i najróżniejsze sałaty.

Małgosia mówi, że ta miłość do wszystkiego co naturalne, bierze się... ze stąpania boso po ziemi. Już rodzice pokazali jej, jak być wolną – jak żyć w lesie, jak nad wodą, jak bez butów. Nauczyli ją zbierania grzybów i jagód, uprawy ogrodu i cieszenia się słońcem, deszczem czy ogniem w kominku. – Co prawda, o całkowitym powrocie do natury dziś nie ma co marzyć. Ale można, nie rezygnując z dobrodziejstw cywilizacji, znaleźć się bardzo blisko niej – zapewnia.

Tekst: Krystyna Kopytko
Stylizacja: Kasia Mitkiewicz
Fotografie: Jan Brykczyński