Nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile fajnych rzeczy możemy przywieźć z wakacji! Miłość, pomysł na dom, ba, nawet na ogródek ze złotymi rybkami.

Historia jak Romea i Julii

Takie romantyczne historie zdarzają się tylko w filmach. – Byliśmy razem na obozie dla samorządów uczniowskich – wspomina Ada. – Przywiozłam stamtąd pamiątkę, książkę „Podróż poślubna” z wpisami kolegów. W wielkim sercu podpisał się On. Rozjechaliśmy się później w różne strony, mieszkaliśmy w innych miastach, nie rozmawialiśmy przez trzy lata. Spotkaliśmy się na studiach. Wpadliśmy na siebie podczas ćwiczeń językowych. Mieliśmy odegrać scenkę „zaręczyn”.

Zrobili to skutecznie, od tamtej pory są nierozłączni. Książkę z obozu trzymają do dziś. Na ścianach w sypialni wymalowali cytat z „Romea i Julii”: „My Bounty is as boundless as the sea, My love as deep. The more I give to Thee, The more I have. For both are infinite”, co w polskim przekładzie oznacza: „Bo moja miłość równie jest głęboką, Jak morze, równie jak ono bez końca; Im więcej ci jej udzielam, tem więcej Czuję jej w sercu”.

Inspiracje z angielskich sklepików

Ada jest anglistką, ale ma dryg do urządzania. Odkryła go... oczywiście na wakacjach nad morzem, podczas wypadów do małych angielskich sklepików. U nas podobne klimaty znajduje w House & More, Riviera Maison, Zara Home, Innych Meblach. – Zamarzył mi się styl American Beach – opowiada. A że jest fanką programu „Dom nie do poznania”, z odważnymi pomysłami zdążyła się oswoić. Próbą generalną było pierwsze wspólne mieszkanie, w bloku. – Miło wspominamy meble, które wymyślaliśmy: rozkładaną drabinę ze szklanymi półkami, skrzynki po ziemniakach pomalowane i przerobione na półki na książki.

Szalone pokoje dla dzieci

W nowym domu najbardziej poszalała przy pokojach dla dzieciaków. Nie dała się nikomu wyręczyć. Zrobiła z nich prezenty dla Kai i Kamila. – Domek córki (wszystko sama rysowałam i mam te obrazki do dziś), płotek, dziewczęce meble, biurko w kształcie serca, łóżko jak z „Ani z Zielonego Wzgórza”, no i trawa na ścianie – to chyba spełnienie marzeń z mojego dzieciństwa – mówi. – Kiedy stolarz zaczął składać meble, nie mogliśmy się doczekać, jaką minę będzie miała Kaja. A potem cała rodzina bawiła się w jej domku.

Pokój Kamila był dla chłopaka niespodzianką. – Wyjechał na obóz językowy do Anglii, a my w tajemnicy ruszyliśmy do pracy – Ada wspomina, że wystarczyły jej dwa wieczory, żeby zaprojektować meble, potem wkroczył stolarz, pan Marek. Sznury rybackie, sieci, płótno jak na żagle – wszystko przyjechało znad morza od dziadków. Tylko lampy z motywem ryb wyszperali w stylowym sklepiku na angielskim wybrzeżu.

Ogród jak w Toskanii

Ogród także przywieźli z wakacji – z Toskanii. Kamienne murki, fontanny, romantyczne zakątki, a pośrodku oczko. Póki co musieli się nim zadowolić, bo do ukochanego morza z Grójca ciut daleko. Tym razem nie projektowali sami, zaufali ogrodnikowi Krzysztofowi Kosikowi. – Przyjechał bladym świtem i zapytał, jakie chcemy to oczko. Byliśmy tak zaspani, że nie wiedzieliśmy – śmieje się Ada. – Zrobił więc po swojemu i jeszcze wpuścił cztery złote rybki z własnego stawu. Poczuły się tak dobrze, że gdy rok później dzieci wróciły z wakacji, pluskało się przynajmniej 70 sztuk.

Tekst: Joanna Halena
Stylizacja: Bożena Kocój
Zdjęcia: Mariusz Purta
Za pomoc w przygotowaniu sesji dziękujemy firmom NAP i Riviera Maison