Na kolorach zna się jak mało kto – ubiera w nie ludzi i tak dopasowuje, że razem tworzą idealną parę. Równie łatwo dobiera kolory dla domu.

Czerwony oznacza pewne dążenie do celu, ale też może wywoływać agresję. Niebieski wzbudza zaufanie. Brązowy kojarzy się z pracowitością, zielony uspokaja.

Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jaką moc mają barwy – że pomagają w nawiązywaniu znajomości, wpływają na zdrowie, pomyślność, ale niestety decydują także o porażkach. Marek Witt dobrze o tym wie, bo jest projektantem mody (robi stroje głównie na zamówienie), ale przede wszystkim specjalistą od kolorów.

Studiował modę w Polsce i w Niemczech na prestiżowych uczelniach, a od 10 lat projektuje ciuchy i jest konsultantem od wizerunku. Gdy sześć lat temu wrócił do kraju, znajomi namówili go, by otworzył własny biznes. Na początku ponosił same straty, ale teraz już wyszedł na prostą. Dobiera barwy odpowiednie do urody, sylwetki, charakteru klientów, a wszystko po to, żeby odnieśli sukces w interesach, awansowali, aby ich słuchano i podziwiano albo po prostu, żeby dobrze czuli się sami ze sobą.

U Marka Witta nie tylko stroje i wizerunek są na miarę, idealnie skrojony ma także dom. Mieszka w pięknej starej kamienicy na Powiślu, gdzie wnętrza są wyjątkowo eleganckie: ogromne, jasne, bardzo wysokie, z pokojami w amfiladzie, przedwojennymi sztukateriami, dwoma wejściami. – Ten dom zachował się w świetnym stanie, bo za okupacji mieszkali tu niemieccy prominenci – opowiada Marek.

Biały, który uspokaja, zostawił tylko w salonie i kuchni. Czerwień, która według feng shui wzmaga apetyt, trafiła do jadalni. Dla wzmocnienia efektu Marek wymyślił czarne obramowanie ścian. W gabinecie tradycyjnie króluje relaksująca zieleń, z mocnymi amarantowymi dodatkami, a że gabinet łączy się z sypialnią, jej ściany pomalowano na kolor limonowy.

Każdy pokój ma swój styl, ale i każdy czymś zaskakuje. W spokojnym salonie – ze starymi meblami – powiesił zwariowane zasłony... w krowie łaty. – Z jasnymi, klasycznymi wyszłoby zbyt pałacowo – podkreśla właściciel. Obok gabinetowego biurka i ciężkich angielskich kanap postawił ogrodowy stolik z blatem wyłożonym mozaiką, a łazienkę zamienił w orientalny namiot. Wannę zasłonił parawanem, inny został przerobiony na szafkę, a na podłogę Marek rzucił kilka modlitewnych dywaników.

Ale nie tylko zaskakujące połączenia i kolory to pasja pana domu. Marek lubi koty. Ma ich... kilkadziesiąt. Zwozi je z całego świata. Ale spokojnie – zwierzaki są kryształowe, bursztynowe, pozłacane, gliniane, wypalane, kotki skarbonki, kotki na kółkach, wszelkiej maści i pochodzenia. Pełno ich w całym domu, podobnie zresztą jak kwiatów. Gospodarz co tydzień jeździ na giełdę i kupuje naręcza, a potem układa z nich wyrafinowane bukiety do pokoi, kuchni, łazienki. Bukiety są oczywiście dopasowane kolorem do każdego pomieszczenia.


Tekst i stylizacja: Kasia Mitkiewicz
Fotografie: Marek Szymański