Ktoś kiedyś zamienił stajnię w domek letniskowy. A potem domek w długą jak horyzont letnią rezydencję. Do wypoczywania po brazylijsku.

reklama

Wakacyjny klimat w domu pod miastem

To niby rzut beretem od Rio de Janeiro, ale potrzeba trzech godzin, żeby przebić się przez sześciomilionową metropolię i dojechać do Membeki. Za to nagrodą jest weekend w ciszy, wśród pagórków, z lazurową plamką jeziora za oknem, której nie zastąpi nawet najbardziej wypasiony basen. Nie wypada pławić się w jakimś sztucznym zbiorniku, gdy parę kroków za domem taki malowniczy akwenik.

Domek letniskowy przerobiony ze stajni

Brazylijska rodzina z dwójką nastolatek wróciła do Rio po latach mieszkania na nowojorskim Brooklynie. Tęsknili za ojczyzną, a jeszcze bardziej za wytchnieniem, stąd pomysł, by kupić dom w dziczy. I trafiła się stajnia przerobiona na domek letniskowy. Tak pięknie wtopiona w krajobraz, jakby to robiła ręka malarza. Trzeba ją było „tylko” kompletnie wyremontować i podwoić. A to oznaczało znalezienie w kajeciku z telefonami litery „S” i zadzwonienie do Lenki Soares, poznanej w Ameryce krajanki, która urządzała im pierwszy dom. Nikt inny nie mógł tego zrobić lepiej.

Lenka od 23 lat mieszka w Nowym Jorku. Nowoczesne apartamenty i maciupkie pied-à-terre z widokami na daleki las drapaczy chmur stara się zawsze ocieplić jakimś brazylijskim akcentem. Najczęściej jest to mebel znanego projektanta czy dzieło sztuki. Jakby znaczyła teren. Telefon od dawnych zadowolonych klientów sprawił jej wielką frajdę. Nawet podwójną – dostała zlecenie marzeń: dom do twórczej przebudowy, zanurzony w brazylijskim pejzażu, blisko jej miejsca urodzenia, i swobodę w jego urządzaniu. W dodatku rodzina nie naciskała na terminy, pozwalała jej na uważne dobieranie detali, sprowadzanie rzeczy z odległych krańców świata. Przykładem niech będzie główny i zarazem najzabawniejszy mebel w domu, który do Brazylii przyjechał z Paryża via Nowy Jork – stylowa sofa tapicerowana tkaniną w... krowy na pastwisku. Nie ma osoby, która nie parsknęłaby śmiechem na jej widok.

> Zobacz także: Raj tuż pod miastem – współczesna wiejska rezydencja <

Letnia rezydencja urządzona w błękitach

Skromna stajnia w niecały rok stała się piękną letnią rezydencją. Dobudowano skrzydło gościnne, w części środkowej podwyższono strop, by do salonu wpadało więcej światła (uniesiony dach wygląda, jakby obserwował bacznie otoczenie), instalacje wymieniono. Ale były punkty nie do ruszenia, jak podłoga ze starych, różnej wielkości desek. Urokliwe błękitne okiennice, zza których kiedyś wystawały końskie głowy, też musiały zostać. Podobnie wrota – Lenka zrobiła z nich drzwi suwane na szynach.

Dom stapia się z otoczeniem dzięki wielkim przeszkleniom, które po otwarciu nadają mu lekkość i – co cenne w tym klimacie – przewiewność. Tarasy bez żadnych podwyższeń, po prostu zrównane z gruntem, łagodnie wgryzają się w zieleń. Dalej kołysze się kilka młodych palm, które wyznaczają strefę bujania na hamaku, a jeszcze dalej kusi najlepszy przydomowy basen, czyli prawie własne jezioro.

> Zobacz także: Stuletni dom pod Barceloną pełen gości <

TEKST: BEATA MAJCHROWSKA
ZDJĘCIA: FRAN PARENTE/PHOTOFOYER
WSPÓŁPRACA: ALICJA TRUSIEWICZ