Oaza spokoju – hiszpański dom na przedmieściach Barcelony
Styl rustykalnyKto nie marzy o tym, żeby zamieszkać w Barcelonie? Tymczasem Elena ją porzuciła dla domu w stylu rustykalnym. Teraz uczą się z mężem odpoczywać.
Zawsze chcieliśmy mieszkać za miastem, otoczeni zielenią i ciszą – mówi hiszpańska dekoratorka wnętrz Elena Jimenez, otwierając drzwi na taras. – Jednak dopóki syn był mały, trudno nam było zerwać z Barceloną. Wiadomo – szkoła, zajęcia, klub piłkarski, stadion Camp Nou, na którym oglądaliśmy mecze... – Wieś nie dałaby nam takiej adrenaliny, jak widziane na żywo gole Messiego – śmieje się.
Z centrum Barcelony na zielone przedmieścia
Minęło 20 lat, zanim spełniły się ich marzenia. Nie był to jednak czas stracony – Elena jest cenioną w Hiszpanii projektantką wnętrz – wciąż w rozjazdach, bo ludzie chętnie powierzają jej urządzanie swoich domów – więc o atrakcyjnych działkach do wzięcia w Katalonii mogła po paru latach opowiadać godzinami.
Wpadł jej w oko teren ze starym domem w miasteczku na dalekich przedmieściach Barcelony. Już zielono i dziko, ale można spokojnie wyskoczyć do teatru czy na dobry mecz. I te widoki – z pagórka, na którym stoi dom, widać morze.
Metamorfoza starego domu w piękne siedlisko
– Niestety, budynek był istnym horrorem – mówi. – Ja, która zawsze lubiłam świetliste, jasne wnętrza, znalazłam dla swojej rodziny willę z ciemnymi małymi klitkami. Zaczęłam się nawet obawiać, czy nie przeceniłam swoich możliwości – wspomina.
> Zobacz także: Stuletni dom pod Barceloną pełen gości <
Nie poddała się jednak, w końcu niejeden stary dom zamieniła w piękne siedlisko. Narzuciła zabójcze tempo – trzy miesiące i basta. Przez ten czas dom przypominał fabrykę z taśmą produkcyjną. Kręciło się po nim 20 robotników. – Koszmar! – wspomina Elena. – Ale jakoś przeżyliśmy, bo bez nich nic bym tu nie zrobiła.
Otwarte przestrzenie w stylu prowansalskim
Dziś Elena jest dumna z „wielkiego otwarcia” – jak nazywa remont. – Wyrzuciliśmy prawie wszystkie drzwi, wyburzyliśmy połowę ścian. Teraz dom jest wielką otwartą przestrzenią, którą w każdej chwili można połączyć z ogrodem, wystarczy odsunąć szyby. Jedynymi zamykanymi pokojami są sypialnie i łazienki. Inne też można wydzielić – jeśli ktoś potrzebuje prywatności – przesuwanymi taflami w ścianach. Okna są olbrzymie, z każdego pokoju wychodzimy na dwór – na taras albo do ogrodu.
Przed południowo-zachodnim słońcem chronią nas białe lniane zasłony i rolety, które świetnie odbijają światło. Len to jej ulubiona tkanina. – Żadna inna tak nie chroni ciała przed upałem, domu zresztą też – dodaje. – Można ją pognieść, a i tak będzie wyglądała szlachetnie. Poza tym doskonale się pierze, a słońce jeszcze ją wybiela. Gdy dochodzimy do sypialni, Elena uśmiecha się z dumą. – Dopiero tu zrozumiałam, że nigdy wcześniej dobrze się nie wyspałam. Teraz budzę się szczęśliwa i pełna energii. W tym domu oboje z mężem uczymy się odpoczywać.
Zobacz więcej zdjęć z sesji w galerii
CAŁĄ SESJĘ MOŻESZ ZOBACZYĆ W WYDANIU papierowym WERANDY 3/2019
TEKST: JOANNA HALENA
ZDJĘCIA: S. ROTGER/RBA
STYLIZACJA: E. VIDRI/RBA