Monteskiusz mawiał, że książki są jak towarzystwo, które sobie człowiek dobiera. Zadbajmy więc, by to doborowe towarzystwo dobrze się czuło w naszym domu.

Kiedyś to się ceniło książki. Na śmierć i życie. Arystokracja potrafiła wydać fortunę, żeby księgozbiorom zapewnić jak najlepsze leżakowanie – w XVIII wieku Radziwiłłowie dla swoich cennych rękopisów ściągnęli do Nieborowa aż trzynaście ogromnych szaf bibliotecznych z Francji.

Niektórzy z powodu miłości do książek podpadali rodzinie. Król pruski, Fryderyk Wielki II, od dzieciństwa rozczytywał się we francuskich powieściach. Niestety, jego ojciec, Fryderyk Wilhelm, zwolennik „pruskiego drylu”, nie pochwalał tych zamiłowań. Sprzedał bibliotekę syna, a w zamian wręczył mu mundur i szablę. Na szczęście księgozbiór zakupił pewien bystry handlarz, który przechował go u siebie. Gdy Fryderyk wstąpił na tron, podarował mu utracony skarb.

Jeszcze inni dla książek posuwali się nawet do zbrodni. Waldemar Łysiak w książce „Patriotyczne Empireum Bibliofilstwa, czyli przewodnik po terenach łowieckich Bibliofilandii tudzież sąsiednich mocarstw” wspomina hiszpańskiego mnicha, Don Vincente, skazanego na śmierć w 1836 roku za wielokrotne morderstwa. Mnich prowadził antykwariat, ale tak mu było żal rozstawać się ze szczególnie pięknymi tomami, że odzyskiwał je, uśmiercając klientów sztyletem. Na ławie oskarżonych podobno się rozpłakał. Ale nie ze skruchy. Okazało się bowiem, że dzieło, dla którego popełnił zbrodnię, nie istnieje – jak przypuszczał – w jednym egzemplarzu, ale w co najmniej dwóch.

Nowoczesne półki na książki

Kto dziś białym krukom, ba, nawet zwykłym czytadłom, poświęca tyle uwagi? Może jednak dobra tradycja powróci, bo projektanci zaczęli wymyślać meble, dzięki którym książkami można się chwalić jak cennym trofeum. Kilka lat temu na targach w Mediolanie głośno było o regale Robox awangardowego Włocha, Fabio Novembre. Mebel przypomina robota, ma ręce, nogi i głowę – nie sposób, by ustawione w nim książki nie zwróciły na siebie uwagi.

To propozycja dla odważnych, ale i we wnętrzach klasycznych znajdziemy niejeden ciekawy regał. Projektanci ustawiają książki na widoku, czasem w najmniej spodziewanych miejscach, na przykład w kuchni. Mają być zawsze pod ręką, stąd ostatnio pojawiły się półki wbudowane w plecy sofy. Modne stają się też lekkie regaliki (firmy Molteni czy Ego 24) – zastawione woluminami mogą być przy okazji działowymi ścianami.

Są i takie meble, które wraz z poukładanymi w nich książkami tworzą coś na kształt rzeźby. Na przykład półki, które zdają się wisieć w powietrzu (nie mają wsporników; Ikea, Fabryka Form), albo kubiki rozrzucone niesymetrycznie na ścianie czy wiszące regaliki o oryginalnych kształtach: półka-ślimak lub półka-wąż od Kare Design. Niedawno w jakiejś włoskiej gazecie zwróciłam uwagę na bibliotekę, w której książki nie stały jak zwykle na półkach pionowo, ale leżały, jedna na drugiej. Pomysł nic nie kosztował, a zmienił wnętrze nie do poznania.

Jak urządzić domową bibliotekę

Osobne pokoje ze zwalistymi regałami na czterech ścianach raczej odeszły do lamusa. Meble na książki mają być lekkie, ażurowe, niekoniecznie sięgające sufitu. Ale jeśli ktoś zatęskni za atmosferą starego gabinetu, jaką opisywał Melchior Wańkowicz („Biblioteka, oświetlona tylko przyćmioną lampą wbudowaną w kominek (…), przesiąknięta lekkim zapachem kawy, tytoniu i żywicy, którą perlą się trzaskające polana”), może zafundować sobie regał na książki z dwustronnym kominkiem na biopaliwo. Bez obaw, ogień osłonięty jest szkłem i tak zamontowany, że półki wcale się nie nagrzewają, a księgozbiorowi nie grozi żadne niebezpieczeństwo. Za to jaki tworzy nastrój! Przecież, jak mawiał autor „Ziela na kraterze”, „powietrze też musi być umeblowane, nie może być bez wyrazu”.


Tekst: Monika Strugała
Fotografie: archiwa firm