Wypala kafle, buduje piece, maluje szkliwem ceramikę. Ale największą popularność Krystynie Kaszubie-Wacławek przyniósł odcisk babcinej koronki.

Piec kaflowy, ozdoba salonu

Najbardziej zadowolona jest z pieca, który zaprojektowała i zrobiła do domu przyjaciół, znanych architektów Ewy i Stefana Kuryłowiczów w Kazimierzu. Kilkumetrowej wysokości, wyłożony kaflami w kolorze ognia, gorący nawet wtedy, gdy się w nim nie pali. – Dziki odcień czerwieni, zmienny, wszystko zależy od światła – mówi artystka. – Wieczorem wiśniowy, w słońcu jasny, od ognia dostaje niesamowitą poświatę.

Bardzo lubi kolorowe szkliwa, których receptury sama opracowała, ale w swoim domu na warszawskich Bielanach koloru ma niewiele. Pośrodku salonu stoi kominek z ceramicznym gzymsem. Ma otwarte palenisko, bo cała rodzina lubi zapach palącego się drewna. Jest biały, prosty. – Otoczenie nie może mnie atakować barwami, dobrze czuję się w klimatach skandynawskich: bielach, écru, szarościach. Takie same wybieram też na stroje – opowiada pani Krystyna.

Choć pracuje z gliną od 30 lat, wciąż ją ciągnie do eksperymentów. Bo piece i kafle to jedno, a wystawy organizowane przez Stowarzyszenie Keramos to drugie. Najciekawsze pomysły zawsze przychodzą do głowy wtedy, gdy szykuje się na biennale. – To zupełnie coś innego niż praca na zamówienie. Robię wówczas, co chcę, jestem odważniejsza. Fascynuje mnie japońska technika raku. Glina pali się w żywym ogniu i wychodzą różne niezwykłe kolory.

Pracownia artysty - ręcznie robione detale

Mąż pani Krystyny mawia, że tak jak dawniej ceramicy powinna mieć pracownię i dom w jednym miejscu: na górze mieszkanie, na dole piece. Trudno jednak wyobrazić sobie Manufakturę Ceramiczną na małym kameralnym osiedlu. Dlatego w domu urządziła tylko atelier (robi projekty przy stole, który sama zaprojektowała, mebel ma specjalne szufladki na ołówki i kredki, zaś jej rysunki są tak precyzyjne, jakby wyszły z komputera), a pracownię i showroom na Targówku. Dzieli je Wisła.

Industrialna atmosfera pracowni bardzo podoba się klientom. Od razu widać, że wszystko powstaje tu ręcznie. W powietrzu unosi się pył, na półkach, na podłodze, nawet na parapetach stoją różne kafle, kafelki, gzymsy, elementy pieców. Jedne biskwitowe, jeszcze nieoszkliwione, inne już kolorowe, ponumerowane. Tu z wzorem secesyjnego drzewa (podpatrzonym na bardzo starym piecu miśnieńskim), tam z koronkowym.

Koronki na kaflach

To za te ostatnie dostała nagrodę Prodeco. – Pomysł, jak to często bywa, narodził się przed wystawą. Tematem był „Wiatr” – opowiada. – Wymyśliłam falujący kafel z odciśniętą serwetką, która leżała na stoliku w domu mamy, pewnie jeszcze po babci. Mam tę szmatkę do dziś – mówi, wyjmując z szafy starą koronkę.

Kafli zaprojektowała mnóstwo: do pieców i kominków, dekoracyjne na ściany i na fasady budynków. Wiele z nich przypomina ozdobne detale architektoniczne, a stworzone z nich piece mają piękne proporcje. Nie bez powodu – artystka skończyła architekturę i projektowanie wnętrz na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, a nie ceramikę. Do dziś wspomina, że gliną zajęła się właściwie przypadkowo, bo znajomy architekt poprosił, żeby wypaliła ozdobną koronę do jego kominka. A mąż, też architekt, namówił ją na kupienie w Kopenhadze małego ceramicznego pieca; przywieźli go do Polski w latach osiemdziesiątych promem. Architektura jest dla niej od lat inspiracją, zwłaszcza realizacje włoskiego mistrza – Carla Scarpy.

Ceramiczne kratki wentylacyjne

Ostatnio wymyśliła niezwykły detal wyposażenia wnętrz – ceramiczne kratki wentylacyjne, które można pomalować na kolor ściany. Zostały nagrodzone Top Design na Międzynarodowych Targach Poznańskich. – Gdy brzydkie plastiki zamienimy na ceramikę, ściana wygląda naprawdę szlachetnie – przekonuje.

Dom na Bielanach został zbudowany w latach sześćdziesiątych z gipsowych pustaków (bardzo udany eksperyment, bo gips jest zdrowy, oddycha, latem chłodzi, a zimą grzeje). Przeprojektował go mąż, a większość mebli wymyślili sami lub przerobili ze staroci.

Styl vintage - znów modny

Styl vintage jest dziś modny – mówi artystka. – Jeden fotel to kopia duńska, drugi, gdzie uwielbia przesiadywać pies, pamięta dziadka mojego męża. Notabene też architekta, to on zaprojektował Pocztę Główną przy Świętokrzyskiej. Tak to się wszystko splotło, bo z zamiłowania był ceramikiem, wymyślił bardzo nowoczesne jak na dzisiejsze czasy pustaki ceramiczne. Fotel ma prawie sto lat, babcia na nim siedziała, na oparcie wspinały się wnuki, a on wciąż nieźle wygląda. Zmieniliśmy mu tylko tapicerkę.
Tkaniny to jej kolejna wielka fascynacja.

Uwielbia fakturę, sploty, niezwykłe kolory współczesnych dzianin. Projektuje dla siebie ubrania, a jeśli już kupuje coś gotowego, to przerabia. Jak na architekta-ceramika przystało, sama wymyśliła nawet tynki na elewacji swojego domu. – Chwyciłam pacę i pokazywałam, jak je nakładać, żeby malowniczo spływały. Potem stałam na dole i dyrygowałam tynkarzem na drabinie. Łapał się za głowę.

Dekoracyjne wazony

Jej prace – kule, wazony, wieże – stoją w domu dosłownie wszędzie. – Po kolejnej wystawie Keramosu mąż zaproponował, żebym robiła już tylko rzeźby do ogrodu – śmieje się.

Tekst: Joanna Halena
Stylizacja: Szymon Zgorzelski
Zdjęcia: Michał Mrowiec, Karolina Migurska, Elżbieta Socharska

Kontakt do pracowni: www.manufakturaceramiczna.com; ceramiczne kratki można kupić na stronie: www.gappy.pl